90
kach międzynarodowych, zmusza do oparcia wewnętrznego życia narodu na prawie.
Powiedzieć sobie, że zawsze i wszędzie panuje siła, że prawo jest posłusznem jej narzędziem, a nie ma samoistnej wartości, to znaczy prowadzić do tego, że naród może stać się łatwym łupem zewnętrznej siły. Bo wówczas wewnątrz narodu będzie się toczyła bellum omnium contra omnes. Uzbroją się przeciw sobie różne klasy narodu; do głosu dojdą materjalne egoizmy. Nie będzie stałości w narodowem życiu, a wewnętrzne przeciwieństwa tak się zaostrzą, że gdy dojdzie do wojny, naród będzie słaby, bo nie zdobędzie się na wspólny, ofiarny wysiłek, bo jego energja wyładowała się w walkach domowych, a różne nienawiści odbiorą armji jednolitego ducha.
I dlatego bardzo źle robi ten, kto pojęcia, określające stosunki międzynarodowe, przenosi na grunt wewnętrzny; kto przeciwników, członków tego samego narodu, traktuje jak wrogów, których trzeba wytępić za wszelką cenę. A jest bardzo źle, gdy ar-mja, która powinna być instytucją narodową, powołaną do walki z zewnętrznym wrogiem, staje się narzędziem walk wewnętrznych. Ta armja nie będzie wiele warta. Ta armja nie będzie miała wysokiego poziomu moralnego, gdyż te wojny domowe, to opanowywanie władzy w państwie, to rzecz bardzo łatwa. Nie będzie też miała wewnętrznej jedności; może dojść do walk między częściami tej armji.
Życie narodu ma swe własne konieczności. Wykształca się w niem pojęcie dobra narodu, które jest podstawą prawa, a nie pojęcie jakiegoś ogólnego dobra. Otóż temu zjawisku musi dać wyraz organizacja państwa.
7. Idea państwa bezimiennego. Odrzuciliśmy pojęcie ogól-no-ludzkiego, wspólnego dobra, jako czegoś istniejącego rzeczywiście. A może jednak tą ideą kierowniczą staje się dobro państwa? Czy fakt istnienia państwa nie stwarza węzłów, łączących wszystkich obywateli w jedną całość, nie zaprzęga ich do służby wspólnej sprawie?
Słyszymy wciąż: „dobro państwa"; „idea państwa"; „wychowanie państwowe"; „praca państwowo - twórcza"; salus rei publicae suprema lex e s t o; „państwo wspólną własnością wszystkich obywateli" i t. d. Czy to są tylko skróty językowe, za któremi kryje się treść głębsza, czy już samo pojęcie państwa jest już ideą? Czy istnieje państwo bezimienne, pozbawione dalszych atrybutów?
Zacznijmy od „obywatela" czy też „poddanego" państwa. Pojęcie obywatela, to pojęcie czysto formalne. Oznacza jednostkę, która ma określone prawa w stosunku do państwa; ma „dowód: osobisty", miejsce zamieszkania, płaci podatki, gdy ma z czego, służy w wojsku, gdy jest zdolna do noszenia broni; w jednych państwach ma prawa wyborcze, a w drugich ich niema i t. d. Ale zgodnie z naszemi założeniami, szukajmy nie „obywateli", lecz żywych ludzi.
W średniowiecznem państwie stanowem znajdziemy hierar-chję stanów, ściśle od siebie oddzielonych, z własnemi, nierów-nemi prawami. W państwie dzisiejszem obywatele będą się dzielili: na członków narodu, który państwu dał nazwę, który je stworzył i utrzymuje przy życiu; na obywateli o niewyraźnej i chwiejnej fizjognomji narodowej, którzy nie interesują się zbytnio charakterem państwa, wreszcie na świadomych członków innych narodów, którzy rozmaicie mogą się odnosić do państwa, ale dla których to państwo jest obcem państwem.
Zachodzą tu dwie teoretyczne możliwości: albo uznaje się
prymat narodu — twórcy państwa, jego szczególne prawa w związku ze szczególnemu obowiązkami i stanowisko innych narodów w państwie jest określone przez naród rządzący. Albo też chce się wszystkich obywateli zespolić, stopić w jedną całość, stworzyć wspólnego ducha państwowego, wspólną ideę państwową, jako coś nadrzędnego nad ideami wszystkich narodów, żyjących w państwie.
Ta myśl, to donkiszoterja u jednych, a gra z ukrytemi celami u drugich, a przedewszystkiem rezygnacja z pełnego życia narodu. W najlepszym razie trzeba przyjąć przypuszczenie, że żywioły, obce narodowo, są skłonne do asymilacji, nadają się do tego, by je wchłonął w siebie naród rządzący; ale to przypuszczenie jest dziś nierealne. Nikt nie zdoła zasymilować Żydów, a mniejszości narodowe, które mają w sąsiedztwie własne państwo, będą w nie wpatrzone, ku niemu będą ciążyły. Żywioły zaś, nadające się do asymilacji, ulegną temu procesowi na gruncie państwa narodowego. Współżycie różnych narodów na