P1020819 (2)

P1020819 (2)



Rozpłakałem się i przytuliłem ją znowu.

—    Czemu nie zadzwoniłaś? - spytałem. - Czemu nie zadzwoniłaś od razu?

—    Nie miałam odwagi — odparła, już drugi raz tej nocy.

—    A do kogo chciałaś zatelefonować?

—    Oczywiście do matki. Ale wiedziałam, że i ona wpadnie w panikę, bo jestem jej córką, jedynaczką, bo jest bardzo uczuciowa, bo wszyscy dookoła poumierali, Davidzie, wszyscy poumierali...

   Jak to wszyscy? Kto umarł?

—    Mój ojciec.

—    W jakich okolicznościach?

—    W katastrofie lotniczej. Leciał do Paryża tamtym samolotem. W interesach.

—    Och, nie...

—    Niestety.

   A twój ukochany dziadek?

—    Też nie żyje. Zmarł sześć lat temu. Od niego się zaczęło. Zawał serca.

—    A babcia, ta od różańców? Babcia-księżna?

—    Też umarła. Wkrótce po dziadku. Zmarła ze starości.

—    Ale twój młodszy brat...?

—    Nie, on ma się świetnie. Ale nie mogłam zadzwonić do niego z taką wiadomością. Nie umiałby sobie z tym poradzić- No i wtedy pomyślałam o tobie. Ale nie wiedziałam, czy jesteś sam.

—    Cóż to za problem? Obiecaj mi teraz jedno: jeśli ogarnie cię panika, w nocy czy w dzień, dzwoń natychmiast. Zawsze do ciebie przyjadę. Zapisz mi tu swój adres, wszystkie numery telefonu, do domu, do pracy, wszędzie.

A mówiąc to, myślałem: Ona umiera na moich oczach, ona też umiera. Wystarczyło jedno naruszenie równowagi bezpiecznego życia tej kubańskiej rodziny, wystarczyła

tfidywałna śmierć ukochanego starego dziadka, aby P^homiń lawinę nieszczęść, których kulminacją był rak. um # Kj chwili też się boisz? - spytałem.

_ Bardzo. Bardzo się boję. Odpuszcza mi czasami na dwie minuty, myślę o czymś innym, i nagle z powrotem czuję kamień na dnie żołądka, i nie mogę uwierzyć w to, co mnie spotkało. To wieczna huśtawka, końca nie ma. I być nie może, dopóki nie skończy się rak. Mam sześćdziesiąt procent szans na życie i czterdzieści procent na śmierć.

A potem zaczęła się rozwodzić nad tym, jak cenne jest życie i jak bardzo żal jej matki, przede wszystkim matki -wypowiadała wszystkie nieuniknione w takich chwilach banały. Tak wiełe jeszcze chciałam zrobić, takie miałam plany, itepe. Mówiła mi, jak trywialne wydają jej się teraz zmartwienia sprzed paru miesięcy, dotyczące pracy, przyjaciół, strojów - jak choroba narzuciła im całkiem nową perspektywę. A ja myślałem.- Nieprawda, nic niczemu nie narzuca nowej perspektywy.

Obserwowałem ją, słuchałem, a gdy nie mogłem już tego znieść, spytałem:

-    Czy nie masz nic przeciwko temu, abym dotknął twoich piersi?

-    Nie, proszę bardzo.

-    Na pewno nie masz nic przeciwko temu?

-    Nie. Nie chcę tylko całować się z tobą. Bo nie mam ochoty na seks. AJe wiem, jak podobały ci się zawsze moje piersi, więc dotknij ich.

Dotknąłem, drżącymi dłońmi. I, rzecz jasna, dostałem erekcji.

-    Czy to lewa, czy prawa? - spytałem.

-    Prawa.

Przyłożyłem więc rękę do jej prawej piersi. Istnieje takie specyficzne połączenie erotyzmu z czułością, które o-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jasiu u spowiedzi Jeździ Jasiu swoim rowerkiem wokół kościoła, ksiądz się go pyta - Jasiu, czemu nie
12463 Obraz2 (82) 70 Emile M. Cioran się nam ona zanikać? Czemu nie korzystać z jedności ze światłe
matka: "Moja córka znowu sie tłucze. Ona znowu plącze nocami. Rozmawia sama ze sobą, czemu
iz45 I Dó mnie się zwróćcie* wszystkie krańce ziemi, 1 abyście były zbawione, Sbo Ja jestem Bog
Hejnicka Bezwinska ped og 22 sób pośredni, stosując techniki perswazji — a nie przemocy. W tym miejs
op 01 0021 WIEC CZEMU NIE UCIEKNIESZ N... NIE, NIE, NIE// NOOI Ml SIE TRZĘSĄ NA SAMĄ MYSL O TY
No nie...Pani z matmy ma mnie pytać, a ja znowu nie rozumiem o czym ona mówi... Moja ocena nie
uzdrowienie6 świętą. Wróciłam do swojej ławki i rozpłakałam się. Ogromny spokój spłynął na mnie i j
rozbite oddzialy Rozbite oddziałyJ. Kaczmarski rza - ją się wwi-nie I o-bcym śpię - wa - ją o tej co

więcej podobnych podstron