P1030238

P1030238



I

O ile pamiętam, poznałem Sylvię Plath i jej męża wiosną roku 1960 w Londynie Razem z moją pierwszą żoną mieszkaliśmy nieopodal Swiss Cottage, na tym mniej szykownym końcu literackiej dzielnicy Hampstead, w wysokim edwardiańskim domu z wyjątkowo paskudnej czerwonej cegły —jej barwa przypominała jakiś stary, porzucony bojler, co rdzewieje od tak dawna, że już nawet jego rdza straciła pierwotną jaskrawość. Kiedyśmy się wprowadzali, miejscem tym zdążyła się już zająć jedna z owych zbójeckich spółek eksploatacji domów, które tak świetnie sobie radziły, zanim afera Rachmana utrudniła życie stosującym podobne praktyki właścicielom. U nas oczywiście spaprali wszystko: instalacje zrobiono najtańszym kosztem, ściany pomalowane były fatalnie; ramy okienne wydawały się zbyt małe w stosunku do samych okien, a na wszystkich stykach ziały wielkie dziury. Wycyklinowaliśmy jednak podłogę i pomalowaliśmy mieszkanie na jasne kolory. Następnie kupiliśmy jakieś stare meble u handlarzy na Chalk Farm, po czym również wypolerowaliśmy je i pomalowali. Tak więc w końcu mieszkanie sprawiało dość pogodne wrażenie, choć jego pogodny nastrój był kruchy i powierzchowny: ot, miejsce na pierwsze dziecko, pierwszą książkę, pierwszy prawdziwy ból. Kiedy półtora roku później wyprowadzaliśmy się, w zewnętrznej ścianie domu pojawiły się szerokie pęknięcia, tam gdzie wykuto w murze dodatkowe okno. Ale tak samo popękane stało się wtedy nasze życie, toteż wszystko zdawało się do siebie pasować.

Jako stały recenzent poetycki „Observera”, rzadko spotykałem się z pisarzami. Znajomość z kimś, kogo miałbym recenzować, wydawała mi się źródłem zbyt wielu kłopotów: sympatyczni ludzie często piszą złe wiersze, dobrzy poeci potrafią być potworami, a przeważnie okropny jest zarówno człowiek jak i jego utwory. Kiedy z nazwiskiem nie kojarzy się żadna twarz i można wydać sąd tylko na podstawie tego, co napisane na papierze, sytuacja jest prostsza. Trzymałem się tej zasady, nawet kiedy ktoś mi powiedział, że Ted Hughes mieszka nieopodal, po drugiej stronie Primrose Hill, ze swoją amerykańską żoną i małym dziec-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
P1030238 I O ile pamiętam, poznałem Sylvię Plath i jej męża wiosną roku 1960 w Londynie Razem z moją
148 EYKSA. III. 11. imię jej męża nadał Albryk mężowi Rikizy, i błędną tę wiadomość pomieszał z
148 EYKSA. III. 11. imię jej męża nadał Albryk mężowi Rikizy, i błędną tę wiadomość pomieszał z
26 Dodał, że ta Strategia była nowelizowana, były przyjęte ostatnio założenia, o ile pamięta, na dwa
Archaizacja w „Potopie • Ile było drzew w borach Rzeczpospolitej, ile kłosów kołysało się na jej
Siły nasze w rejonie Hallerowa i Władysławowa były skromne. O ile pamiętam, ilość ciężkich karabinów
pomagać, gdyż nosiłem od niej wiadomości ustne lub kartki do jej męża ona zaś w zamian załatwiała mi
54263 str 098 099 (3) 10. DOBIERZ PARY BAJKOWE 1.    Król i opat — Kto nie pamięta tr
AAMŚwięto Szkoły i jej absolwentów W tym roku w program uroczystości Święta Szkoły wpisał się jubile
łańcuchowo. Zasada jej działania polega na dublowaniu poszczególnych magistrali. Początkowa pierwszą
Oceniając kadrę nauczycielską w roku 1960 trzeba stwierdzić, że jej wykształcenie pozostawiało wiele

więcej podobnych podstron