Siły nasze w rejonie Hallerowa i Władysławowa były skromne. O ile pamiętam, ilość ciężkich karabinów maszynowych — nieduża, przy konieczności opanowania stosunkowo dużego terenu, od rejonu w kierunku Pucka do okolic Jeziora Żarnowieckiego.
Spędzając wieczory w dowództwie batalionu, widziałem, z jakim napięciem ówczesny dowódca odbierał meldunki naszych patroli o zauważonych ruchach oddziałów niemieckich. Mieliśmy stale uczucie, że zostaniemy przez Niemców odcięci od naszych baz na Helu, ponieważ siły nasze i uzbrojenie były zbyt szczupłe dla zabezpieczenia terenu.
W tym czasie zwróciła się do nas miejscowa ludność o zezwolenie na schowanie cudownej figury Matki Boskiej Swarzewskiej w skarpach nad zatoką z obawy, że w razie wejścia Niemców, gotowi oni figurę Matki Boskiej o historycznej wartości zabrać.
Wieczorem figura Matki Boskiej Swarzewskiej została zakopana w pobliżu zatoki w miejscu dokładnie oznaczonym i sporządzono protokół, podpisany przez przedstawicieli miejscowej ludności, miejscowego proboszcza ks. Pronobisa, dowódcę batalionu oraz przeze mnie. Protokół ten miał zostać przesłany do rąk ordynariusza diecezji chełmińskiej ks. biskupa Okoniewskiego. W kościele na miejsce figury Matki Boskiej postawiono już przygotowaną dokładną kopię oryginalnej figury.
Pewnego dnia przybył do dowództwa major Wiśniewski, dowódca Obrony Lądowej i rozkazał mi wycofać się z punktem sanitarnym batalionu do samej nasady Helus. Zwrócił on mi uwagę, że wobec możliwości zaangażowania batalionu każdej chwili w akcję, punkt sanitarny był zbyt blisko linii obrony. Do tego czasu kwaterowaliśmy w jednym z domów w samym Hallerowie.
Przeniosłem wobec tego samochód sanitarny oraz załogę do punktu, gdzie zaczynał się lasek na Helu od strony portu we Władysławowie. Tam nocowaliśmy w sanitarce zamaskowanej pod drzewami pod Okiem lotników, bądź wobec stałej pogody po prostu pod drzewami. Na drzewie miałem telefon, łączący mnie z centralą telefoniczną „Stanisław”, ulokowaną w dornku, zdaje się, zwrotniczego przy torze kolejowym prowadzącym do Helu. Dni były ciężkie oczekiwaniem niemieckiego natarcia przy świadomości szczupłości naszych sił i zupełnej izolacji.
Mieliśmy wiadomości o zbliżaniu się Niemców do Pucka. Połączenie z Gdynią uległo przerwaniu. Niemcy posuwali się bardzo powoli i ostrożnie, zajęli Puck, lecz na razie nie wykazywali szczególnej ruchliwości ani tam, ani od strony Jeziora Żarnowieckiego. Jedynie częste były loty samolotów wywiadowczych.
Złowrogi ten spokój był bardzo wyczerpujący.
U wylotu drogi prowadzącej w głąb Helu stał posterunek, którego zadaniem było zatrzymywanie i legitymowanie osób udających się na
3 Mjr Jan Wiśniewski był dowódcą baonu piechoty „Hel”, który organizował obronę półwyspu od strony lądu i z morza.
220