B4$
lHofci w tej <fepre«j< wszelka dawna twórczo# wydaje się trywialna i ber war wiciowa. • tkueftie wewnętrzne zasoby — rozpaczliwie rtieprzystosowwie do ciężkiej?o zadania, jakim jest odnalezienie drogi w nowym, nie sprawdzonym kierunku lew 10 rozpacz, którą niewiele dzieli od samobójstwa
Ml iź Dante otacza samobójców' takim samym krajobrazem jak ten, od którego rozpoczął cały poemat, każe mi podejrzewać, te musiał on co najmniej rozumieć coś z ich cierpienia, a w swoim czasie zapewne sam go również doświadczył Wszystko jednak wskazuje na to. te kategorycznie je odrzucał. Zaiste zrobił co tylko mógł. teby podkreślić straszliwo# uczynku Pietra, ukazując go jako człowieka pod każdym innym względem cnotliwego, cierpiącego jedynie przez cudzą zawiść, a nie z własnej winy. John Sinclair zauważył: „Cała ta opowie# ma służyć oczyszczeniu imienia Pietra z oskarżeń o zdradę, które po pięćdziesięciu łatach nadał na nim ciążyły.**73 Oczyszcza więc Dante imię Pietra, skazując go zarazem na wieczne męki. Dziwny to widok — jak gdyby artysta i chrześcijanin w Daniem ciągnęli w dwie przeciwne strony. Choć wydźwięk i ton wiersza nie mają w sobie ani śladu przebaczenia za grzech, to przynajmniej czynią go zrozumiałym i sugerują, że wynikł on z rozpaczy bardziej uprawnionej, nieobcej, jak się zdaje, samemu Dantemu. Ortodoks tymczasem odrzuca samobójstwo stanowczo i ze zgrozą.
Ostatnie słowo siłą rzeczy należy do chrześcijanina. Kiedy bowiem Piętro wypowiedział już swoją kwestię i obejrzeliśmy rozrzutników. ściganych jak zwierzyna w lesie, którzy przepuścili swe ziemskie dobra, by potem pozbawić się życia — głos zabiera jeszcze jeden samobójca. Jest to jakiś anonimowy flo-rentczyk, o którego motywach samobójczych Dante wspomnieć nie raczy:
to fei giubbetto a me delle rme case
...jam obwiesił się na własnym domu.
(przd. E. Porębowjcz)
InnVrni słowy, wyrzekł się wszelkiej cnoty i wszelkich wartości: swego imienia, domu. rodziny, ojczystego miasta i religii Dla Dantego, którego florencki patriotyzm kwitł nawet w Raju, jest to nikczemno# niegodna jakiejkolwiek pogardy, ani leź jakiegokolwiek usprawiedliwienia, bez wątpienia wykluczająca zbawienie. Kończy więc pieśń tą właśnie linijką, jakby chciał zatrzeć wszelkie ślady współczucia dla samobójców, jakie mogło sugerować jego obejście się z Pietrem — przynajmniej dla tych szlachetniejszych i bardziej wyraziście usprawiedliwionych. W ostateczności grzech śmiertelny pozostaje grzechem śmiertelnym. Tego, co Kościół potępił, żadna poezja nie oczyści z winy.
73 Tłu Diyim Comtdy of Danie Ahghten. przcł i komentarzem opatrzył J Sinclair. I ondon - New York 1948.1. w. 177
Średniowiecznemu tabu dotyczącemu samobójstwa towarzyszyło głębokie zaabsorbowanie śmiercią i wszystkimi jej najokropniejszymi szczegółami talami jak robaki, zgnilizna, ulotność ziemskiej chwały, bezlitosny rozkład i okrutny filtr Sądu Bożego. Bardzo popularnym wyobrażeniem tego wszystkiego — odgrywanym, malowanym, rzeźbionym w kościołach i stale upowszechnianym — był Taniec Śmierci, gdzie żwawy szkielet czterdzieści razy obtańcowywaf ludzi z poszczególnych stanów. Nikt nie mógł umknąć, niezależnie od pozycji czy zawodu. Śmierć była jedyną w średniowieczu zrozumiałą formą politycznej równości. równości wobec strachu:
Lęk przed ową godziną trudno było wpow umysły żywiej jak przez w^oomemr Łazarza: ten, jak mówiono, od momentu swego zmartwychwstania rac odczuwał niczego poza okropnym strachem przed śmiercią, której już raz zaznał A jeśli ofc Mae fokał się człowiek sprawiedliwy, to cóż dopiero odczuwać musiał grzesznik?14
Życie było ponure i nędzne, śmierć straszna, a wieczność zapewne jeszcze gorsza. Widać głęboką różnicę między tą obsesyjną zgrozą a chłodnym tonem renesansu :
[...] śmierć jest receptą na wszystkie niedole; jest lo port bardzo bezpieczny, którego nigdy nie ma przyczyny się obawiać, a często poszukiwać. Na jedno wychodzi czy człowiek uczyni sobie koniec, czy też go (cierpi; czy wy biegnie naprzeciw swemu dożyciu, czy też go będzie czekał; skądkolwiek przyjdzie, zawsze ono będzie jeffc w jakimkolwiek miejscu oczko się przerwie, już i po wszystkim: oećcalispngeuędo szczętu.
74 J. Huizinga. Jesień średniowiecza, pnd T. Brwwwki. Waum 1967, ar 267