religii greckiej, który winien umownie obejmować wiek V i tę część wieku IV, która się kończy wraz z upadkiem obywatelskiego samorządu pod Cheroneją”,0. „Albowiem — jak dodaje zaraz tenże autor — dla historii religii greckiej (...) ma on najważniejsze znaczenie, będąc najbogatszym w religijne pomniki i źródła literackie (...)”.
Jaskrawym świadectwem osłabienia wiary w zastaną tradycję religijną i rozpaczliwej jej obrony przez elementy zachowawcze są w klasycznej Grecji procesy sądowe o bezbożność — nie znane w innych cywilizacjach tradycyjnych. Urastają one do symbolu wysokiego stopnia laicyzacji ówczesnego życia społecznego. Nie zawsze oczywiście oskarżyciele powodowali się urazami religijnymi. Wielokrotnie dochodziły tu do głosu rozgrywki polityczne, jak np. wobec A-naksagorasa, kiedy to „oskarżenie o bezbożność (...) było bronią w walce politycznej przeciw jego przyjacielowi Peryklesowi” ll.
Nie wolno też pominąć ważnego pozareli-gijnego momentu wszystkich procesów o bezbożność, wydobytego tak wnikliwie przez M.P. Nilssona. „On to (wieszczek Diopejthes — —TM.) miał (...) spowodować uchwalę ludu zezwalającą na oskarżenie tych, którzy nie wierzą w boskie rzeczy (...) i głoszą naukę o zjawiskach niebieskich (Plutarch, Perykles 32). Ta ostatnia uwaga rzuca smugę światła
*• Greek Religion w: F.ncyciopaedia o i Religion and Ethics t. 6. Edinburg 1913, s. 410.
11 M.P. Nilsson, cyt. wyd., t. 1, s. 767.
na całą kwestię. Ciała niebieskie były bóstwami mitologicznymi, w kulcie zaś nie miały prawie żadnego znaczenia (...). Przeciwnie natomiast, owe zjawiska atmosferyczne, ciemności itp., odgrywały ważną rolę w sztuce wróżbiarskiej. Wieszczek był świadom niebezpieczeństwa zachwianej już wiary w znaki wieszcze, jakie tkwiło w fizykalnym objaśnianiu tych rzeczy” ,2.
A więc w wytaczaniu procesów o aseboję (bezbożność) namiętnościom walki o władzę dzielnie sekundowały interesy klasowe kasty wieszczków. A byli to ludzie zarozumiali, wierzący w swą nieomylność, przekonani o swej zbawicielskiej misji, a co gorsza — nie znający się zupełnie na żartach. Widać to chociażby z rozmowy Sokratesa z wieszczkiem Eutyfronem w mistrzowskim, nie pozbawionym gorzkiej satyry ujęciu Platona: „A cóż bym ja był wart, Sokratesie? Toż inaczej niczym by się Eutyfron nie różnił od innych ludzi, gdyby się na wszystkich tego rodzaju rzeczach doskonale nie rozumiał” J3.
Procesy o bezbożność — zapewne wbrew intencjom ich organizatorów, ale wąsko pojęty interes własny zawsze się mści — samym faktem swego usankcjonowanego statusu prawnego oswajały umysły z możliwością krytyki religii i wydawały święte rzeczy na lup wokandy, świadków, oskarżycieli i obrońców. Jakoż zgromadzenia sądowe na pewno
ł* M.P. Nilsson, tamże.
,s Eutyfron, w tłum. Wł. Witwickjego, Warszawa 195$.
101