mię do „umarłej dłoni” — s. 15, 159), jak i z Pólkiem (obcy wspomina swoją miłość do dziewczyny, od której był „niższy o pól głowy”, s. 146). Jedyne racjonalne rozwiązanie tego powieściowego problemu jest nieracjonalne: oto dzięki szczególnej pętli czasowej, możliwej tylko w fikcji, przybył do Doliny Polek dorosły, Polek, który poniósł klęskę w życiu dojrzałym i teraz w wyobraźni wraca do krainy dzieciństwa, by popełnić samobójstwo, „by umrzeć, nawet choć-by nie naprawdę” (s. 159). Wspomniana pętla czasowa, jako szczególny chwyt epicki, prowadzi do podważenia wiarygodności świata przedstawionego, do — nazywanej tak przez J. Walca, „kompromitacji iluzji”: nie wiemy i nie będziemy potrafili rozstrzygnąć, czy akcja powieści dzieje się w latach trzydziestych, czy też w latach pięćdziesiątych, czy samobójca jest czy nie jest tożsamy z Pólkiem, czy pamiętnik był tylko własnością tajemniczego sobowtóra, czy też zo stał przez niego napisany. Wszystkie te zagadki — włącznie z motywem rękopisu „zawieszonego^ w próżni”, rękopisu o niepewnym autorstwie i niejasnym adresie, który to chwyt będzie odtąd pojawiać się w powieściach Konwickiego (Nic albo nic, Kompleks polski) — prowadzą do uni-wersalizacji sensów: nieprecyzyjne, nie dające się określić dane personalne powodują, że treści pamiętnika (listu, spowiedzi) dopasowują się do wielu życiorysów i poczynają stanowić jakąś uogólnioną formułę klęski, odpłaty za opuszczenie Doliny.
Samobójstwo obcego powinno było stać się wskazówką dla Polka: w końcu tajemniczy nieznajomy, jako osoba z zewnątrz, spełniał — w sposób ironiczny i przygnębiający — najskrytsze marzenia Polka o tym, że „coś się stanie wielkiego” (s. 127), że „oni tu przyjdą” (s. 304). Chłopiec zlekceważył jednak — zawartą w pamiętniku — przestrogę, iż komuś, kto wyszedł z Doliny, „zostaje tylko droga powrotna” (s. 161): na przekór dorosłym, którzy przekonują, iż „nikogo nigdzie nie ma, nikt nigdy do nas nie przyjdzie” (s. 305), na przekór kolegom, którzy mówią: „To była zabawa. Nie ma żadnych ludzi prócz nas” (s. 315), Polek zdobywa się „na śmiałość odwrócenia ostatniej, nieznanej karty” (s. 339) — i podejmuje samotną wyprawę do papierni, w której rzekomo znajdują się ślady bytności tajemniczych ludzi.
Samotna wyprawa w poszukiwaniu skarbu nie jest oczywiście zwykłą wycieczką: jest ostatecznym sprawdzianem marzeń, gestem dziecięcej odwagi i rozpaczy. Polek, pomimo ciężkiej choroby (będącej efektem miłosnego zawodu), dociera do Puszkami i odkrywa jej tajemnicę — „salę olbrzymią, pozbawioną drzwi i okien, salę wypełnioną książkami” (s. 342). A zatem zamiast ludzi, żywych istot, które stanowiłyby dowód, iż marzenie o zmianie nie było uroje-
49 —