od tytułu po scenę końcową. Tytułowa „dziura w niebie”, jako wyrażenie, to „bagatelka” (mówimy: „Dziury od tego w niebie nie będzie”, gdy chcemy zbagatelizować jakieś wydarzenie), ale zarazem „ostateczna katastrofa”, pęknięcie w obrazie świata.
Polek Krywko przeżył zatem bagatelną przygodę dziecięcą, zwykłe rozczarowanie, a zarazem doświadczył czegoś, co rozpołowiło jego życie* co zadecydowało o całej jego przyszłości, przepowiedzianej i ukazanej na przykładzie losu obcego. Istotę owego doświadczenia określić można jako — dosłownie i metaforycznie pojęte — „wyjście z Doliny”. Dosłowność wyjścia z Doliny oznacza, iż doświadczenia miłości i poznania, które Polek bierze na siebie, miały wyprowadzić chłopca z miejsca jego zamieszkania. Miłość do osoby z „wyższej sfery” była pierwszym sposobem awansu społecznego, poznanie zaś koncentrowało się na tajemniczych przybyszach dlatego, że z obcymi wiązał Polek nadzieje na zmianę swego losu. Także postawę Wicia z Kroniki wypadków miłosnych, ostatniej powieści cyklu wileńskiego, określa to samo pragnienie wyjścia poza Dolinę, pragnienie, które nadaje kierunek jego życiu: „Ja też pojadę w świat” (s. 7).
Sens metaforyczny wyjścia z Doliny nazwać można inaczej „końcem życia”, „punktem bezpowrotnym biografii”, „ostatecznym poznaniem”. Aby zrozumieć, skąd bierze się patos tych
określeń, musimy spojrzeć na przygody Polka z perspektywy narratora, który przekazuje nam obraz całej Doliny. Będzie to jednak perspektywa zbiorcza — obejmująca trzy powieści. Do Dziury w niebie dodamy Zwierzocziekoupiora (1969) i Kronikę wypadków miłosnych (1974), jako że we wszystkich tych powieściach ukazuje Konwicki dwie przeciwne sobie postawy, dwa odmienne dążenia, z których jedno w całości podporządkowane jest próbie wyjścia z Doliny, drugie zaś — powrotowi do niej.
„gdybym stąd nigdy nie wyjechał”
Dziurą w niebie Konwicki podbił czytelników: „[...] rzadko kiedy da się tak wyraźnie odczuć, że to właśnie tu, w tym miejscu, w tej książce — autor, który przedtem tylko szukał, a czasem okrutnie zwiedziony błądził — na pewno siebie odnalazł”, pisał R. Matuszewski (.Konwickiego czas odnaleziony, „Nowa Kultura” 1959, nr 51-52); A. Kowalska dostrzegła w powieści polemikę z tak modnym wówczas poczuciem absurdu istnienia, któremu autor przeciwstawił obraz gorączkowej zachłanności życia (Apologia ,,Dziury w niebie”, Kierunki” 1959, nr 36); A. Tatarkiewicz po latach uznała ten utwór za , jedyną wybitną powieść rozrachunkową” i za najlepsze
— 53 —