Henryk Walezy w drodze do Polski
,88*
pa
paiskin,
j°q‘aqe
Król
fgo
R
rai
litej
)kę
słach.
pk
nie
i#
n
2ydi
o
k
K;
Już w Poznaniu splendor królewskiego orszaku zgasi - „cali zabrudzeni”, „pół umarli, tez porządku i wystawności”, często „rozwściekleni, najgorszymi przekleństwami obsypywali cały naród polski”. W tej sytuacji nawet najbardziej wystawne uczty i strumienie okowity i miodu zamiast cieszyć raczej prowokowały do narzekań na pijaństwo gospodarzy, napełniającą wręcz obrzydzeniem tłustość potraw i bezsensowne - zwłaszcza, że i niezrozumiałym języku - gadulstwo.
Do Krakowa Walezego przywiodły śnieżyce. Przybywający do stolicy orszak króla nie mógł imponować majestatem, ale sami Francuzi przykuwali uwagę. Zwłaszcza młody, fletni monarcha, który hołdował raczej modzie damskiej; owionięty oparami perfum, nie aronił od makijażu i wielości rozmaitej biżuterii. Przekłuł uszy i nie zadowalał się •noszeniem jednego kolczyka w każdym z nich, potrzeba mu aż podwójnych wraz z wisiorkami, ozdobionymi drogimi kamieniami i cennymi perłami”. Ten sposób bycia Zładowali faworyci królewscy, młodzieńcy zwani mignons. Wielu z nich dało w przyszłości świadectwo, że pod zniewieściałą powierzchownością drzemie duch wojownika - nie stronili ^pojedynków i bitew, oddając życie za króla czy kochanki.
Na sejm koronacyjny ściągnęły tłumy szlachty, tak że wielu Francuzom pozostały liche Patery. Potęgowało to złe nastroje w świcie królewskiej. Walezy też nie zawsze zachowywał ^pojednawczo, a i polskie elity nazbyt zgodliwe nie były. Podczas uroczystości intonacyjnych w wawelskiej katedrze 21 lutego doszło do incydentu. Prymas odebrał od tradycyjną przysięgę składaną przez polskich królów. Nie wystarczyło to jednak -^nszałkowi Firlejowi i zgromadzonym protestantom.
885