tylko po cichu; nigdy o tcm głośno nie mówią, aby jej sobie nie narazić" („Lubelskie", s. 99—100).
„Kształt zmory biorą na siebie zarówno mężczyźni, jak i kobiety, a pospólstwo wystawia sobie istoty te jakoby ludzi mocą czarów przeistoczonych w postać kota lub psa. Przychodzą one w nocy do izby, by męczyć uśpionych, zakładając na nich swe łapy, tłoczą ich tak mocno, że ci ledwo odetchnąć mogą. całując równocześnie i liżąc ich oblicza. Zmora zwykła wizyty swe ponawiać w pewnych określonych przedziałach czasu, stąd też chwili jej nadejścia przewidzieć nie jest trudno. Jednym ze środków ochrony od umizgów jej zabezpieczającym jest zmiana położenia w miejscu, np. obrócenie się żołądkiem do pościeli; gdy wtedy zmora za przybyciem swym liżąc i całując obżałowa-nego pomiarkuje, że się do tylnych jego wzięła części — zrywa się, i uniesiona gniewem na długo dom, gdzie ją tak zesromocono, opuszcza. (...) Zmora sprowadza też i choroby. Kto cierpi na kolkę w głowie i żołądku, przypisuje to częstokroć jej wpływom, więc idzie kazać się zakląć do mądrego (wróża) albo, co lepiej, do mądrej (bo najskuteczniej działa tu baba), która dotyka bolące części chorego i stosownymi słowy słabość zamawia" („Mazury Pruskie", s. 71—74);
„Pod tym nazwiskiem: zmora — wyobraża sobie pospólstwo pewny gatunek ludzi, a prawie zawsze kobiet, czasem i mężczyzn, które mają własność szczególną i sobie tylko daną, by kiedy zechce, dusza — w nocnej tylko porze — rozłączała się z ciałem. Zmora (...) wtenczas tylko używa tej własności swojej, kiedy we dnie obrażona zostaje przez jaką osobę, by mogła zemścić się; skutek zaś jej pomsty jest okropny, bo uduszenie. Około północnej póry ma zmora na wózku o jednem kółku, czyli taczce, wyjeżdżać, lecz bardzo wolno, również jak chód jej ma także być bardzo powolny, skąd przysłowie powstało: «lizie jak zmora». Na tym to wózku zajeżdża przed dom, gdzie nieszczęśliwa ofiara jej zapalczywości pogrążona w śnie spoczywa, wtenczas dusza opuszcza ciało, by mogła — chociaż przy zamkniętych drzwiach — przez najmniejszą szparkę przecisnąć się. Zostawiwszy więc dusza swe ciało przed drzwiami domu, pospiesza do łoża osoby, przez którą obrażoną została, ażeby wypełnić swój straszliwy zamysł. Wtenczas zmora kładzie się na uśpionego i wraziwszy język swój w usta tegoż, dusi go. Ale można uniknąć tego rodzaju śmierci dwojakim sposobem: pierwszy jest: na miejsce głowy nogi położyć, drugi: zawsze się kłaść na bok prawy, ponieważ ten jest bokiem dobrym. (...) Zmora tak jest ciężką jak kamień młyński (gdy ciąży na kim). Trwożliwy, obudziwszy się, przyrzeka jej chleba z masłem, a nazajutrz z rana daje go pierwszej przybyłej niewieście, gdyż ona to była ową zmorą, i wolnym już od cierpień pozostaje. Śmielszy chwyta w nocy po sobie; a jeżeli złapie kota, żabkę lub słomkę, trzyma ją silnie aż do dnia. Wtedy to zmora prosi mu się, by ją puścił, przyrzekając, że go więcej dusić nie będzie. On żąda, żeby