cichu zdjęła prześcieradło i nakryła oboje, a sama legła na przypiecku. Wtem się schwyci latawiec i rzecze: «Gospodaruj już sama, ja nie będę już ci więcej męża bałamucić*. Pocałowawszy kochanka odeszła i nie wróciła nigdy więcej" (L. Siemieński, s. 185).
„Jechał sobie po sprawunki wdowiec jakiś w góry, aż pod jedną wsią spotkał Góralkę, co się podkasała wyżej kolan; ucieszony podróżny rzecze: «Czy nie poszłabyś do mnie na służbę?* Dziewczyna odpowiedziała: «Ja tam przyjdę do was*. Woźnica zaciął konia, a podróżny na śmierć zapomniał o przyrzeczeniu Góralki. Porobiwszy swoje sprawunki, późno w noc wraca do domu, wchodzi do izby, każe zapalić świecę i widzi Góralkę na pościeli leżącą obok jego parobka. Rozgniewany więc, krzyknął: «Ty bezwstydniku! Co obok ciebie robi dziewka?* Parobek na to: «Co się wam dzieje? Przy mnie nie ma nikogo*. Pan idzie do świetlicy, dziewka za nim, kładzie się na łóżku, ona koło niego, żegna się, modli — widziadło nie znika i ścigało go tak dalece, że w dzień nikogo nie widział, za to wieczór, gdzie tylko się ruszył, ona za nim. W takim ciężkim razie zasięgnął rady bab, kadzono go różnymi ziołami, myto, smarowano. Dopiero kiedy się okadził świńskim gnojem, widziadło znikło ta zawsze" (L. Siemieński, s. 185—186).
Diabły powietrzne
„Kiedy wicher kręci w kółko i suchym zamiata piaskiem, jest to taniec złego ducha. Zamykaj wszystkie wyględy w chacie, bo złe ci naruszy kości. A jeśliś odważniejszy i chcesz skarbu z zgubą duszy, weź nóż nowy poświęcony i w pośrodek tego wiru rzuć nim celnie i z zamachem.
Zuchwały młody parobczak, gdy mu szczyt stodoły bies w postaci wichru zerwał, gniewny utkwił nóż błyszczący, poświęcony, w pośrodku tego wiru. I zaraz ujrzał, jak w kornej postaci bies stanął przed nim krzywy i drżący i pytał, co mu rozkaże? — Napraw stodołę! — zawołał wieśniak, pałając cały od gniewu — dół od kartofli napełnij złotem, przynieś do izby baryłę wódki, trzy duże połcie słoniny.
— Spełnię to wszystko, wyjm nóż utkwiony, który mnie srodze dolega.
— Nie! — krzyknął wieśniak — zrób to najpierwej, co żądam. — Bies dopełnił rozkaz cały; lecz wkrótce, kiedy z choroby umierał młody parobczak, wieśniacy obecni w chacie widzieli, jak stał przy głowie, czatując na jego duszę.
Wszyscy żałowali, a stary chrzestny rzekł z cicha:
— Gdyby zamiast tych pieniędzy wystrzelił lepiej do biesa srebrnym guzikiem z prawego oka, byłby żył długo, poczciwie i nie stracił świętej duszy" (K. W. Wójcicki, s. 88—89).
| 74