nych obcych nie zachodziły istotne zmiany. Wszyscy oni byli przecież absolutnie podlegli temu samemu słowiańskiemu księciu.
Szczególny charakter, jak się wydaje, miało przyjęcie chrześcijaństwa przez Polskę. Była to akcja wybitnie sterowana, przemyślana i na każdym kroku nadzorowana przez władcę. Część ziem zetknęła się już z chrystianizmem. Przede wszystkim Małopolska i Śląsk tak w składzie państwa wielkomorawskicgo, jak i czeskiego. Pierwsi Piastowie uzupełnili ją tylko przez powołanie w 1000 roku biskupstw w Krakowie i Wrocławiu.
Na innych ziemiach proces ten przebiegał nieco inaczej. Tu jednak znaczenie państwa Mieszka I, militarnie potężnego, wywarło swój istotny wpływ. Już od początku akcji chrystianizacyjnej działało odrębne biskupstwo, i to misyjne, podlegające formalnie Rzymowi, praktycznie bez ograniczeń znajdujące się w rękach miejscowego władcy. To on akcją tą kierował, narzucał jej tempo, a zapewne i charakter. Sytuacja uległa wzmocnieniu po powołaniu arcybiskupstwa w Gnieźnie i szeregu własnych biskupstw. Całe duchowieństwo było nadal podległe tylko władcy słowiańskiemu. Musiało uwzględniać jego postulaty. Absolutna zależność w sytuacji, gdy każdy kaprys owego władcy mógł za jednym skinieniem całość akcji misyjnej zniszczyć, zmuszała do bezwzględnego posłuszeństwa. W efekcie w odróżnieniu od ortodoksyjnych decyzji Kościoła zachodniego .u nas pod wpływem kolejnych władców proces chrystianizacji był wyraźnie rozłożony w czasie. Trzeba przyznać jej kierownikom, że była ona prowadzona w sposób umiejętny. Długo zapev/ne tolerowano pomniejsze ośrodki kultowe, dawne obyczaje i wreszcie najbardziej wyraziste ślady obrzędowości pogańskiej na cmentarzyskach. Praktycznie akcja chrystianizacyj-na sięgała tu XIII wieku, a na terenach peryferyjnych
XIV wieku. Widomym znakiem tolerowania dawnych obyczajów jest raz po raz powtarzające się nawet wśród władców zawieranie ślubów według dawnej obrzędo-i wości słowiańskiej. Przypomnijmy tu chociaż Zbigniewa, brata Krzywoustego, czy legendarnego Bolesława Zapomnianego. Co musiało się dziać w tej sytuacji w; warstwach niższych, nietrudno odgadnąć. Przypomnijmy wreszcie z XIII wieku owego nieszczęsnego księcia Siemowita i jego przygodę w czasie nocy kupalnej w Jazdowie.
Prawda, że Polska przeżywała powstanie ludowe, w starszej literaturze zwanej reakcją pogańską, kiedy to według kronikarza „...tegoż czasu umarł Bolesław Wiel7 ki w Polsce. I było zaburzenie ogromne w ziemiach polskich... Powstawszy, ludzie pozabijali biskupów i kapłanów i bojarów swoich i było u nich zaburzenie...”
W tych kilku słowach zawarta jest ilustracja stanu faktycznego. Mówi o nim ustawienie w jednym rzędzie biskupów, kapłanów i bojarów. Po prostu wszyscy oni stanowili jeden nowy obóz góry feudalnej. Zabijano ich nie tyle jako kapłanów, ile jako przedstawicieli nowego aparatu przemocy. Dzisiaj nie budzi to już wątpliwości. Wreszcie, jak wykazały nowsze badania, całe powstanie ludowe trwało bardzo krótko, zapewne zaledwie kilka miesięcy, i samo wygasło. Nie słyszymy nic, aby powracający Kazimierz Odnowiciel musiał niszczyć jakieś na nowo wzniesione centra pogańskie, od nowa zaczynać szeroką akcję chrystianizacyjną. Sądzić należy, że przy ogólnie jednak jeszcze pogańskiej ludności wystarczyło na nowo obsadzić nieliczne kościoły nowymi duchownymi, aby wszystko powróciło do stanu sprzed owych wypadków. Znów pod okiem rodzimego władcy powrócono do polityki tolerancyjnej, któ-^ ra okazała się bardziej skuteczna niż przymus.
Przyglądając się chrystianizacji Pomorza natrafiamy na podobną sytuację. Krzywousty po sukcesie mili-
223
35 — Sanktuaria...