KILKA RZECZY, KTÓRE WIEM TERAZ O KRAINIE MAGII
Rządzący walczą między sobą o władzę dokładnie tak jak w domu.
Bycie magiczną istotą nie oznacza, że jest się lepszym niż człowiek.
Ludzie są dla magicznych stworzeń równie fascynujący, jak oni dla nas.
Magiczne stworzenia żyją bardzo długo. Niektóre żyją cale wieki, sprawiając, że nieśmiertelność wydaje się możliwa.
Magia i magiczne istoty łączą się ze sobą jak chleb z masłem, jak nauka i ludzie. Jeśli coś działa w naszym świecie, to najprawdopodobniej nie będzie działało w magicznym.
Fred jest słodziutki, a Łucja powinna zrobić wszystko, by go zdobyć (to takie osobiste spostrzeżenie).
Jeśli Fred i Floss osiągną cel, to ta część Krainy Magii stanie się modelową egalitarną społecznością, ale żadne z nich nie wie, jak ta modelowa społeczność będzie wyglądać.
A że historia jest historią, przeszłość zawsze będzie rzutować na przyszłość.
Siedziałam w moim kąciku i pracowałam nad menu, gdy poczułam swąd spalenizny i usłyszałam wystrzał, jakby korek wyskoczył z butelki. Uniosłam głowę i ujrzałam przyciskających się do ściany Nicholasa i Freda, wpatrujących się z niepokojem w płomień u moich stóp.
Podskoczyłam, by zadeptać płomienie, gdy Fred machnął ręką w powietrzu, poruszył nadgarstkiem i wyli 52
dmuchał trochę powietrza. Ogień natychmiast zgasł. Fred znów odetchnął, ale tym razem z ulgi.
- No nie wiem, Nicholasie - stwierdził z żalem. -Mówiłem, że nie jestem co do tego przekonany.
- To był tylko błyskający papier - zaprotestował Nicholas. - Nie miał prawa zrobić nic innego poza błyskiem. I już.
- Pamiętaj, gdzie jesteś - zauważył Fred.
- Pamiętam! Ale potrzebujemy jakiegoś oświetlenia, które pojawia się i gaśnie. Do sceny, w której panna młoda odkrywa krew i kości. Coś jak błyskawica.
- Poproście Floss, żeby zrobiła błyskawicę - zaproponowałam, podchodząc do nich ostrożnie.
- Floss ma już dość zajęć - orzekł Fred.
Nicholas mu przytaknął.
- No właśnie. Sam muszę to rozgryźć.
Poszłam poszukać Floss. Ręce miałam zajęte menu dla Brona, ale i tak wsunęłam głowę do gabinetu Floss. Bardzo przypominał salon Maxa i Tonią w domu. Był złoty brokat, białe koronki i jakiś materiał koloru nieba w czasie zaćmienia. Zobaczyłam buty do kostek i latające pacynki w różnym stanie rozkładu. W kącie zauważyłam duże czarne pudło, które wyglądało, jakby miało się zamienić w dom albo pokój, ale nie mogło się zdecydować, co będzie lepiej wyglądało.
Floss leżała na podłodze i wpatrywała się w sufit, z którego gapiła się na nią wielkooka krzycząca twarz. Floss wskazywała ją i szeptała:
- Nie, musisz być bardziej eteryczna.
Twarz westchnęła.
Poszłam na dół i odłożyłam wszystkie egzemplarze menu na bar. A potem wróciłam na górę. Stwierdziłam, że Tonio nadal nachyla się nad manuskryptem, który
153