OY
Blushing ET został przywieziony do Flag Is Up Farms w listopadzie 1997 roku. Moją pracę z mm rozpocząłem w głębokim przekonaniu, że będę mógł go odesłać pani Sahadi jeszcze przed otwarciem sezonu na torze Santa Anita, czyli przed 26 grudnia. Pod koniec pierwszej sesji zrozumiałem jednak, ze skala problemu, przed którym stanąłem, wykracza poza wszystko, co wiedziałem o koniach z urazami psychicznymi.
Wyobraźcie to sobie: piękny, kasztanowaty folblut o prawidłowej postawie kończyn i ruchach gazeli. Miał 16,1 dłoni wzrostu i nadal rósł. Wysokość koni mierzy się w dłoniach: jedna dłoń to cztery cale, a pomiaru dokonuje się od ziemi do kłębu, najwyższego punktu na grzbiecie. Jeszcze mu trochę brakowało do pełni dojrzałości, ale już był silny i atletycznie zbudowany. Był nerwowym, gniewnym koniem.
Blushing ET bardzo wcześnie zaczął mnie atakować obnażonymi zębami; tylko dlatego, ze próbowałem mu założyć ochronną derkę. Pierwsze dwa, trzy dni poświęciłem na zakładanie mu tej derki i wprowadzanie go do wnętrza ogrodzenia, które postawiłem po obu stronach samego stanowiska startowego. Przejście przez samą przegrodę ruchem do przodu po prostu nie wchodziło w rachubę.
Nie byłem także w stanie wprowadzić go do stanowiska startowego tyłem. Wiem z doświadczenia, że koń, który nie pozwoli się prowadzić na uwiązie do tyłu, prawie zawsze nie zechce także iść do przodu. Blushing ET me chciał zrobić nawet kroku do tyłu.
Aby utrzymać go w formie dawaliśmy mu każdego dnia pogalopować oraz, od czasu do czasu, jeździliśmy na nim wokół farmy. Mieliśmy nadzieję, że nieco złagodnieje i zacznie widzieć ludzi w lepszym świetle. Ćwiczący go jeździec, Felipe Castro, pracował z nim codziennie, ale nie było widać żadnej poprawy, jeśli chodzi o problem stanowiska startowego.