— Ojej! — wołają przestraszeni. — Spóźnimy
się!
Urszula bierze brata za rękę i biegną pędem. Skoro tylko wpadli do sieni, Urszula przykłada głowę do dziurki od klucza.
— Już zaczęli lekcję! — szepcze.
— Ja nie wchodzę — decyduje się Piotr.
— Ale musimy. Mama jest chora. Nie możemy wracać i przeszkadzać jej — tłumaczy Urszula.
— To ty wejdź pierwsza — mówi Piotr i popycha siostrę na drzwi. Ona się broni.
— Nie, ty musisz pierwszy.
Pan Kański, nauczyciel, słyszy hałas w przedsionku. Otwiera drzwi i patrzy na dwoje winowajców. Urszula jest czerwona i ma łzy w oczach. Piotr też jest zmieszany.
— Tak, tak — mówi nauczyciel. — Spóźniacie się zaraz pierwszego dnia po feriach. Nie mogliście wstać z łóżka? Co? Wchodźcie, szybko! Gdzieście się tak zatrzymali?
— U... u... Cyganów — łka Urszula.
Inne dzieci nastawiają ciekawie uszu.
Ale pan Kański każe im iść do ławki i zaczyna się głośne czytanie.
Po chwili odzywa się Fredek:
— Cyganie to się w ogóle nie myją ... I moja mama mówi, że oni porywają dzieoi...
Wszystkie dzieci podnoszą głowy.
— To nieprawda, Fredek. Cisza! Czytaj, Krzysztof! — woła pan Kański.
Krzysiek sylabizuje: „Wa-cek le-ciał bie-giem za wo-zem”.
Nagle słychać pukanie.
Nauczyciel idzie do drzwi.
— Jeszcze ktoś, i to w środku lekcji! —'mówi zły.
W drzwiach ukazuje się wysoka kobieta.
— Przepraszam pana — mówi. — Przyprowadziłam dziewczynkę do szkoły. .. Myśmy dziś dopiero tu przyjechali... Wejdź, Barbara ... Wejdź! — I lekko wpycha dziecko do klasy.
— To ona! Dziewczynka z cygańskiego wozu! — mówią do siebie Piotr i Urszula.
Barbara wchodzi bojaźliwie do klasy. Włosy spadają jej bezładnie na twarz. Sweter ma brudny i tylko z jednym guzikiem. Za długa sukienka łopoce jej po brązowych nogach. A z dziurawego buta wystaje palec.
— Urszula, zrób jej miejsce koło siebie! — rozkazuje nauczyciel. Urszula odsuwa się trochę, ale niechętnie. Nie podoba się jej nowa koleżanka. — I po-