18 Wprowadzenie
Natomiast najdziwniejsza - to konspiracyjna teoria niewiedzy będąca zaskakującym odgałęzieniem tamtej.
Przez koncepcję prawdy oczywistej rozumiem optymistyczny pogląd, że naga prawda, gdy stajemy w jej obliczu, jest zawsze rozpoznawalna. Tak więc prawda, jeśli się sama nie ujawnia, musi tylko zostać odsłonięta czy też odkryta. Z chwilą gdy to się stanie, nie jest już potrzebna żadna dalsza argumentacja. Po to mamy oczy, by dostrzegać prawdę, a „naturalne światło” rozumu pozwala ją rozpoznawać.
Koncepcja ta stanowi sedno poglądów zarówno Bacona, jak Kartezjusza. Kartezjusz oparł swą optymistyczną epistemologię na doniosłej teorii veracitas dei. To, co jasno i wyraźnie rozpoznajemy jako prawdę, prawdą być musi. W przeciwnym razie znaczyłoby to, że Bóg nas zwodzi. Boska prawdomówność pociąga za sobą oczywistość prawdy.
U Bacona mamy do czynienia z podobną koncepcją. Określić ją można jako doktrynę veracitas naturae. Przyroda jest księgą otwartą. Ten, kto ją czyta umysłem nieuprzedzo-nym, nie może odczytać jej mylnie. W błąd popaść może tylko wówczas, gdy ulega przesądom.
Jak wskazuje ostatnia uwaga, doktryna oczywistości prawdy wymaga wyjaśnienia, skąd bierze się fałsz. Nie wymaga tego natomiast prawda, posiadanie wiedzy. Jak jednak możliwy jest błąd, skoro prawda jest tak oczywista? Jest to możliwe, powiada się, bądź to wskutek grzesznej odmowy rozpoznania oczywistej prawdy, bądź pod wpływem przesądów wpojonych przez wykształcenie i tradycję, bądź wreszcie wskutek innych zgubnych wpływów, które wypaczają pierwotnie czysty i niewinny umysł. Niewiedza może być rezultatem działania sił, które podstępnie w niej utrzymują, zatruwają nasz umysł fałszami, oślepiają nasze oczy tak, że nie są one w stanie rozpoznać oczywistej prawdy. Tego właśnie rodzaju przesądy i siły są źródłem niewiedzy.
Konspiracyjna teoria niewiedzy jest dobrze znana w swej marksistowskiej odmianie; zgodnie z nią kapitalistyczna prasa wypacza i pomija prawdę, zatruwa umysły klasy robotniczej fałszywymi ideologiami, przede wszystkim - doktrynami religijnymi. Zadziwiająco nieoryginalna to koncepcja. Niegodziwi kapłani utrzymujący lud w niewiedzy - to ulubiona figura myśli osiemnastowiecznej i, jak się obawiam, jedno ze źródeł myśli liberalnej. Wątek ten dostrzegalny już jest w protestanckich koncepcjach konspiracyjnej roli kościoła katolickiego oraz w przekonaniach odstępców, którzy to samo mówili o kościele anglikańskim. (Gdzie indziej1 prześledziłem dzieje tych przekonań wstecz aż do wuja Platona, Kritiasa.)
Ta dziwna wiara w konspirację jest niemal nieuchronną konsekwencją optymistycznego przekonania, że prawda, a zatem i dobro, jeśli tylko stworzy się im rzetelne szanse, muszą zwyciężyć. „Niech prawda weźmie się za bary z błędem. Czy kto kiedy widział, by prawdę pobito w wolnym i otwartym starciu?” 2 Toteż gdy prawda Miltona została pobita, wynikało stąd niezbicie, że starcie nie było wolne i uczciwe. Jeśli oczywista prawda nie bierze góry, znaczy to, że została podstępnie zduszona. Jak widać, postawa tolerancyjna oparta na optymistycznej wierze w zwycięstwo prawdy może łatwo zostać zachwiana3. Z łatwością bowiem obrócić się może w teorię konspiracyjną, z którą nie da się jej pogodzić.
Nie twierdzę, iż w teorii konspiracji nie było nigdy ziarna prawdy. W zasadzie jednak, tak jak i doktryna prawdy oczywistej, z której wyrosła, jest ona mitem.
Prosta to prawda, że droga do prawdy bywa kręta i że
K. R. Popper, Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, przeł. H. Krahel-ska, oprać. A. Chmielewski, PWN, Warszawa 1993, t. 1, rozdz. 8, p. II.
J. Milton, Areopagitica (1644).
Por. J. W. N. Watkins o Miltonie w „The Listener”, 22 stycznia 1959 r.