odok. Losike, bliska już śmierci głodowej, nie miała siły krzyczeć, niemniej charczącym szeptem odpowiedziała mu na jego zarzut. Znajdowałem się za daleko, żeby ją usłyszeć, ale powiedziano mi, że spytała, jak można jej zarzucać kradzież, jeśli dynia należała do brata. Czyżby chciał przyczynić się do jej śmierci, a następnie wyprawić stypę? Lemu, którego wypowiedzi w rześkim rannym powietrzu brzmiały jasno i wyraźnie, odparł, że powinna była go zapytać, zanim ukradła dynię (używał słowa duues, „kraść”, a nie goetes, „brać”), na co Losike rzekła, że gdyby go zapytała, na pewno by odmówił. Wprawiło go to w lepszy humor, roześmiał się głośno i powiedział:
— Tak, odmówiłbym, a potem ukryłbym się na polu i zbił cię cierniową rózgą, tak jak się bije żonę.
Po czym nadal rechocząc zaprzestał dalszej kłótni. Werdykt wydany na di Atuma głosił, że Lemu ma rację. Wprawdzie siostra może usiłować zabrać (w tym wypadku użyto słowa goetes) coś bratu, ale powinna najpierw go o to zapytać, żeby mógł ją powstrzymać. Kiedy wyraziłem pogląd, że Lemu powinien był dać siostrze tę dynię, nie zgodzono się ze mną, mimo iż w tym czasie Ikowie wiedzieli już, jakie postępowanie uważam za słuszne.
Trochę lepsze stosunki panowały między dziadkami a wnukami. Cechowało je niegdyś pozornie żartobliwe podejście, które umożliwiało swobodne zachowanie i zobowiązywało do przestrzegania pewnych reguł, co w sumie składało się na przyjazne i serdeczne współżycie. Jak wynikało z moich drzew genealogicznych, dzieci często nazywano imionami dziadków,jlecz te same tablice wskazywały na to. że zwyczaj ten zaczął szybko zanikać wśród współczesnego pokolenia, a wraz z nim nastąpiło pogorszenie stosunkó\y między dziadkami a wnukami. Żarty przerodziły się w coś znacznie gorszego, jak gdyby dzieci starały się pozbyć starych dziadków. Trudno bardziej przyczynić się do śmierci starca, nie posuwając się do zabójstwa, niż wyjmując mu żywność z ust, co było na porządku dziennym, podobnie jak potrącanie i przewracanie starszych ludzi. Muszę jednak przyznać, że nie było w tym chęci zabicia kogoś, wszystko robiono tylko dla zabawy,—^
Przeważnie jednak ludzie starzy byli zostawieni sami sobie i- całkowicie opuszczeni zarówno przez wnuki (nie licząc tych chwil, kiedy dostarczali okazji do wesołego pń-
kusa), jak i przez własne dzieci. Wąskie smużki dymu unoszące się nad wysuszonymi polami często wskazywały miejsce, na którym ktoś w podeszłym wieku usiłuje w długim i nużącym procesie wytworzyć trochę węgla drzewnego, żeby sprzedać go na posterunku policji, uzyskując za trzy dni pracy miskę strawy. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś z rodziny przy tym pomógł czy choćby rzucił słowo zachęty. I znów jedyny wyjątek stanowiła tu Nangoli, która zawsze przebywała z rodziną, a jednocześnie nigdy — co jest godne uwagi — nie widziano jej z ludźmi spoza rodziny. Poznałem większość rodzin Ików, gdyż pod koniec mojego pobytu ich liczba wyraźnie zmalała, ale rodzina Nangoli była jedyną, do której dało się zastosować ten termin w znaczeniu szerszym niż ściśle biologiczne. Nawet Loono i Lolim zostali zmuszeni do życia w odosobnieniu i każde musiało samo radzić sobie, jak umiało, choć nie była to ich wina, tylko, wina dzieci, wnuków i otaczającego ich świata. Jednakże Nangoli żyła w tym samym świecie, a mimo to potrafiła żyć inaczej. Jej rodzina była wyjątkowa nawet pod tym względem, że współżycie płciowe uważała za rzecz, która może sprawiać przyjemność, gdy reszta Ików traktowała je przeważnie jako uciążliwą konieczność, podobnie jak oddawanie kału.
Czynności tej nie uważano za rzecz wstydliwą, o czym świadczyła jawność, z jaką ją traktowano. Była to zwykła naturalna funkcja, podobnie jak orgazm, przy którym również wydala się zbędne substancje. Jeszcze przykrzejsze wrażenie niż z porównania funkcji wydalniczych edziaages i bu-tzancs, czyli wypróżniania i kopulacjiTWyniosłem z innej . rozmowy na ten temat. Kiedy powiedziałem, że stosunek I płciowy, w przeciwieństwie do masturbacji, sprawia przy-j jemność dwóm osobom, podczas gdy oddawanie kału tylko ! jednej — jeśli to w ogóle można nazwać przyjemnością — otrzymałem uprzejmą odpowiedź:
— Kto może wiedzieć, co czuje druga osoba? W obu przypadkach zna się iylko własne odczucia.
Lodea, jedyny nieżonaty syn Nangoli. stanowił tu szczęśliwy wyjątek. Twierdził, że seks sprawia mu przyjemność i dlatego się nie ożenił.
Ta sama apatia i znużenie, jakie dominowało w codziennym życiu Ików. charakteryzowało również ich życie płciowe. zwłaszcza jeżeli chodzi o mężczyzn, którzy woleli zu-
205