Przez podkreślenie kwalitatywnej nięporównywalności Boga względem człowieka i świata, tak się to argumentuje, powstają takie „przeciwności reguł” języka religijnego, które pozbawiają swe wypowiedzi zarówno odnięsięnia_ rzeczowego^ też i treści znaczeniowej (por. Crombie 1957). Język religijny używa desyg-
natów (nazw własnych), które nie spełniają warunku używania desygnatów; ponieważ nazwy własne wprowadza się wówczas, gdy wskazują one na sytuacje, w których określana w ten sposób osoba lub rzecz zostaje zidentyfikowana i jednoznacznie jawi się w sposób' wyróżniający w stosunku do wszystkich innych osób i rzeczy, to zaś nie_ma miejsca w odniesieniu do „Boga”. Zgodnie z powyższym, w wypowiedziach używane są orzeczniki, które nie spełniają warunku używania predykatorów, ponieważ takie orzeczniki (np. „kocha” albo „jest wszechmocny”) mogą być zastosowane tylko wówczas, gdy jednoznacznie można powiedzieć, r>p się twierdzi lub wyklucza przez ich zastosowanie, co więc musi mieć miejsce, bądź nie może mieć miejsca, gdy zastosowanie odnośnego orzecznika jest uzasadnione (gdy np. Bóg kocha ludzi) i gdy można podać, co oznacza zastosowanie tego orzeczenia w odniesieniu do danego desygnatu (a więc np. co oznacza „kochać” w użyciu tego pojęcia w odniesieniu do Boga). Wszystkie te przesłanki nie dają się właściwie odnieść do orzeczników religijnych.
Religia iawiem jest & ..pewnością, .czymś więcej niż. tylko zwy-kłyrrL..uznaw,amem zdań za .prawdziwe. Trzeba będzie jednak pozostać przy tym, że również wszystkie inne momenty życia religijnego np. nabożeństwo, moralność religijna, życie gminy religijnej straciłyby swe podstawy, gdyby zwolennicy religii nie formułowali jednocześnie wypowiedzi i nie rościli sobie prawa do prawdziwości tych wypowiedzi (np. wypowiedź, że Bóg dokonał pewnych czynów, które czczone są w nabożeństwach). Zakłada ,Si&, przy tym, że wypowiedzi te są sensowne, tzn. mówią o czymś i wypowiadają coś, zamiast być wypowiedziami pozornymi na temat pozornych przedmiotów. ^
Z potrójnego założenia, że zdania orzekające z zawartym w nich roszczeniem do prawdy są istotne dla religii, że tylko zdania sensowne posiadają właściwości bycia prawdziwymi lub . - nieprawdziwymi, wreszcie że wypowiedzi języka religijnego nie
116
spełniają warunków wypowiedzi sensownych, wynika bezwarunkowo, że religia jest nietrwała.
Taki rodzaj analityczno-językowej filozofii religii należący do tradycji myślenia pozytywistycznego podejrzewa język religii, iż jest on strukturalnie niezdolny odnosić się do czegoś lub coś wypowiadać. Co wówczas pozostaje jeszcze do wyjaśnienia, to fakt, że bezsensowność religijnych wypowiedzi ludzi, którzy takich wypowiedzi dokonują, mogła tak długo pozostawać w ukryciu. Wyjaśnienia można się dopatrywać w tym, że język religijny zwiódł swoją strukturą, myślenie, podobnie, jak Gilbert Ryle sądził, iż udowodnił to językowi metafizyki. W swej rozprawie Systematically misleading expression (Ryle 1931) poruszył on temat, który został potem opracowany w licznych badaniach kry-tyczno-religijnych i krytyczno-metafizycznych na bazie analizy językowej.
Drugi tok argumentacyjny rozpoczął się od tezy, że wypo-wie^żl.J.eligkjnei -w^ża4myim^pEzypadku, $ię .są ^strukturalnę i dla-w tego zawsze bezsensowne; swój sens utraciły jednakże podczas ich - stosowania. Pierwotnie bowiem nazwa własna „Bóg’* miała. być stosowana zgodnie z regułą, ponieważ sądzono, iż można podać określone sytuacje doświadczeń, w których nazwana w ten sposób istota jest identyfikowałna i występuje wyraźnie w odróżnieniu od innych osób czy rzeczy (teofanie). A predykaty (przede wszystkim predykaty działania) stosowane w wypowiedziach o Bogu były również pierwotnie stosowane zgodnie z regułą. Służyły one do przypisywania Bogu wydarzeń, które zdawały się być wyraźnie identyfikowalne jako skutki jego działalności (cuda). Dopiero gdy krytyka religii, również u ludzi religijnych, wzbudziła wątpliwość czy rzeczywiście istnieją jednoznacznie zidentyfikowane teofanie i cuda, zwolennicy religii przychylili się do twierdzenia, że w swoich wypowiedziach mieli oni coś innego na myśli, niż to, co rozumieją przez nie krytycy, aby w ten sposób im się przeciwstawić. Przez sformułowanie „ja tak nie uważałem’’ wierzący oświadcza, że krytyka niewierzącego go nie dotyczy.
- Wittgenstein wyciągnął z powyższego dorobku wniosek, który zawiera samokrytykę wypowiedzi osoby niewierzącej: „Jeśli zostanę zapytany, czy wierzę w sąd ostateczny, czy też nie, w tym znaczeniu, w jakim wierzą weń ludzie religijni (...), a ja odpo-
117