II
Mała pomarszczona staruszka promieniała patrząc na to śliczne dziecko budzące w każdym wesele, któremu wszyscy chcieli się przypodobać; na tę śliczną istotę kruchą jak ona sama, i jak ona bez zębów i włosów.
I zbliżyła się do dziecka z przymilnym uśmiechem i słodką miną.
Ale przerażone dziecko nie chciało pieszczot dobrej staruszki i krzyk jego wypełnił cały dom.
Wtedy dobra staruszka powróciła do swej wiecznej samotności i popłakując w kącie mówiła: ..Ach. minął nasz czas. nieszczęsnych starych kobiet, nie podobamy się nawet niewinnym: i budzimy grozę w maleństwach, które pragniemy kochać!"
X
Jak przejmujące są zmierzchy jesienne! Ach, przejmujące do bólu! bo są wrażenia cudowne, niejasne a nasycone; i żadne ostrze nie przeszywa bardziej niż ostrze nieskończoności.
O rozkoszy spojrzenia zanurzonego w ogromie nieba i morza! Samotności, ciszy, niezrównana czystości lazuru! Mały żagiel na horyzoncie, znikomy i samotny jak moje nieuleczalne istnienie, monotonna melodia fali: wszystkie rzeczy myślą przeze mnie albo ja poprzez nie myślę (bo w wielkości marzenia j a zatraca się szybko); myślą — powiadam — ale muzycznie i malarsko, bez sofistyki, bez sylogizmów, bez dedukcji.
Ale te myśli, czy są moje, czy też idą od przedmiotów, po chwili osaczają mnie ze zbyt wielką siłą. .Nadmiar rozkoszy przemienia się w cierpienie. Napięte nerwy rodzą już tylko zgrzytliwe i bolesne wibracje.
Teraz głębia nieba mnie przeraża; jego przejrzystość mnie drażni. Nieczule niebo, niewzruszony pejzaż budzą bunt we mnie... Ach, trzeba więc cierpieć wiecznie albo wiecznie uciekać przed pięknem? Poniechaj mnie naturo, bezlitosna czarodziejko, rywalko zawsze zwycięska! Nie wystawiaj na pokusę moich pragnień i dumy! Obcowanie z pięknem to pojedynek, w którym artysta krzyczy z trwogi, by wreszcie zostać pokonanym.
9