ma powiedzieć? „Jakiś pan”? W normie stylistycznej studenta wyrażenie „jakiś pan” nie jest normalne i mogłoby być odebrane jako żart. Zjawisko, z którym trzeba się pogodzić: zmienność normy językowej, względność norm stylistycznych.
TWÓRCZOŚĆ I BŁĄD
„Przekrój”, Humor zeszytów szkolnych:
Zginęli wszyscy Indianie oprócz konia.
bojąca się nawet najmniejszego ryku.
Kochanowski jest pogrążony w smutku, ale się tym nie martwi.
Na czym polega błędność — komizm tych zdań uczniowskich?
Kiedy mówimy: „wszyscy Indianie oprócz konia”, sugerujemy, że i koń był Indianinem: wynika to po prostu ze znaczenia słowa „oprócz”. Tymczasem koń to zwierzę, a Indianie — to dawni mieszkańcy Ameryki Północnej i Południowej, nazwani tak przez Kolumba, przekonanego, że dotarł do Indii. Pojęcia: „koń” i „człowiek” wykluczają się nawzajem, nikt nie może być jednocześnie koniem i człowiekiem, a więc również — koniem i Indianinem. Zdanie o Indianach i o koniu jest wewnętrznie sprzeczne, a więc nonsensowne.
„Bojąca się najmniejszego ryku”. Słowo „ryk” znaczy: potężny, bardzo głośny i niski dźwięk (w zasadzie wydawany przez zwierzęta). Więc jak ryk może być „najmniejszy”? Z samego znaczenia stówa „ryk” wynika, że ryk jest zawsze wielki. Zdanie o Danusi (pomijamy błędne użycie słowa „przeraźliwa”) jest sprzeczne, a więc — bezsensowne.
Kochanowski „jest pogrążony w smutku, ale się tym nie martwi”. „Smutek” i „zmartwienie” to nieomal synonimy (główna różnica polega chyba na tym, że zmartwienie ma zwykle wyraźny przedmiot, podczas gdy smutek może być nieokreślony). Smucić się czymś i jednocześnie nie martwić się tym czymś — to coś bardzo' bliskiego sprzeczności. A już martwienie się czy niernart-wienie własnymi uczuciami, równoczesnymi z samym martwieniem się, jest w ogóle absurdem.
Więc również zdanie o Kochanowskim dostało się do rubryki Humor zeszytów szkolnych dlatego, że jest bezsensowne. (A to, có bezsensowne, ociera śię zwykle o śmieszność. Jak pisał sławny psycholog Zygmund Freud, dowcip jest to radość, z nonsensów.)
Istnieje wiersz Bolesława Leśmiana, poświęcony nie Janowi Kochanowskiemu, ale jego córeczce Urszulce. Gdy po śmierci Urszulka przybywa do nieba, Pan Bóg, głaszcząc ją łaskawie po główce, pyta o jej najgorętsze pragnienie i obiecuje je spełnić. Urszulka* pragnie tylko jednego: aby w niebie wszystko było zupełnie tak samo jak w domu, w Czarnolasie.
..Uśmiechnął się i skinął — i wnet z Bożej łaski Powstał dom — kubek w kubek jak nasz czarnolaski.
I sprzęty, i donice rozkwitłego ziela Tak podobne, aż oczom straszno od wesela.
„Straszno od wesela” Ależ to też sprzeczność — nonsens! U Leśmiana znajdziemy takich „nonsensów” więcej.
Fragment wiersza Przed świtem:
Trwa jeszcze ciemne rano —
Śpi niebo pod altaną. [...]
Kształt wszelki wybrnął z cienia,
Lecz nie chce mieć imienia.
Chce snom się jeszcze przydać:
Nie widać nic, a — widać.
A oto fragment wiersza (bez tytułu), który przedstawia przeżycia umierającego człowieka:
Śmierć, co ścichła, znów zaczyna w głowie szumieć,
Lecz rozumiem, że nie trzeba nic rozumieć...
A Wiersz księżycowy tegoż poety zaczyna się tak:
W księżycowy wniknąć chłód,
Wejść w to srebro na wskroś złote...
Srebro nie może być złote; jeśli widać —i to nieprawda, że nie wi-