124 Harold Pinter
MEG
Oczywiście, że dzisiaj. Otwórz paczkę.
Stanley patrzy na paczkę, powoli wstaje i odwija papier. To zabawka dziecięca — bęben.
STANLEY (cicho, w napięciu)
Bęben. Dziecinny bęben.
MEG (czule)
Bo nie masz fortepianu.
Stanley patrzy na nią, odwraca się i idzie do drzwi.
Nie pocałujesz mnie?
Stanley odwraca się, staje. Powoli podchodzi do Meg. Staje nad nią. Pauza. Kurczy się w sobie, nachyla się i całuje ją w policzek.
Masz tam pałeczki.
Stanley zagląda do paczki. Wyjmuje dwie pałeczki. Uderza jedną o drugą. Patrzy na Meg.
STANLEY
Mam go sobie zawiesić na szyi?
Meg niepewnie patrzy na niego. Stanley zawiesza sobie bęben na szyi, cicho uderza weń pałeczkami, po czym bijąc w bęben rozpoczną marsz dokoła stołu. Meg obserwuje go, zadowolona. Stanley okrąża stół po raz drugi. W połowie drugiego okrążenia bicie w bęben staje się nieregularne, niekontrolowane. Na twarzy Meg maluje się strach. Gdy Stanley zbliża się do jej krzesła, jego twarz i bicie w bęben stają się dzikie i opętane.
AKTII
McCann siedzi przy stole rozdzierając stronicę gazety na pięć równych skrawków. Wieczór. Po chwili, z prawej, wchodzi Stanley. Widząc McCanna zatrzymuje się, obserwuje go, po czym idzie w kierunku kuchni, staje i mówi.
STANLEY
Wieczór.
McCANN
Wieczór.
Zza tylnych drzwi, które są otwarte, słychać śmiech.
STANLEY
Bardzo ciepły dziś wieczór, (odwraca się do tylnych drzwi i z powrotem) Kto tam jest?
McCann wydziera jeszcze jeden skrawek gazety. Stanley idzie do kuchni i nalewa sobie szklankę wody. Pije wodę patrząc przez okienko. Odstawia szklankę, wychodzi z kuchni i szybko idzie do drzwi na lewo. McCann wstaje i zagradza mu drogę.
McCANN
Zdaje mi się, że się nie znamy.
STANLEY
Nie.
McCANN
Nazywam się McCann.
STANLEY Pan tu na długo?
McCANN
Nie. Jak pańska godność?
STANLEY
Weber.
McCANN
Bardzo mi przyjemnie.
Wyciąga rękę. Stanley podaje mu rękę i McCann zatrzymuje ją swojej dłoni.
Serdeczne życzenia z okazji urodzin.
Stanley cofa rękę. Patrzą jeden na drugiego.
Chciał pan wyjść?
STANLEY
Tak.
McCANN
W dniu swoich urodzin?
STANLEY Tak. Czemu nie?
McCANN
Ale dziś wieczór będzie przyjęcie dla pana.
STANLEY
Czyżby? To się źle składa.
McCANN
Ależ nie. To bardzo ładnie.
Zza tylnych drzwi słychać głosy.
STANLEY
Bardzo żałuję. Nie jestem w nastroju do zabawy dziś wieczór.