168 Harold Pinter
MEG
Panie Goldberg?
GOŁDBERG
Tak?
MEG
Nie wiedziałam, że to pański samochód przed domem.
GOLDBERG
Podoba się pani?
MEG
Wybiera się pan na przejażdżkę?
GOLDBERG (do Petera)
Niczego sobie wóz, co?
PETER
Wygląda owszem.
GOLDBERG
Co stare, to dobre, może mi pan wierzyć. Pojemny wóz. Dużo miejsca z przodu, dużo miejsca z tyłu. (dotyka imbryka) Imbryk gorący. Napije się pan jeszcze herbaty, panie Boles?
PETER Nie, dziękuję.
GOLDBERG (nalewając sobie herbaty)
Ten wóz? Nigdy nie miałem z tym wozem kłopotu.
MEG
Wybiera się pan na przejażdżkę?
GOLDBERG (zamyślony)
I bagażnik. Piękny bagażnik. Jest tam miejsce na... na wszystko, co trzeba.
MEG
No, to ja pójdę, (idzie do drzwi, odwraca się) Peter, kiedy Stanley zejdzie...
PETER
Tak?
MEG
Powiedz mu, że wrócę niedługo.
PETER Powiem mu.
MEG (niezdecydowanie)
Niedługo wrócę, (wychodzi)
GOLDBERG (popijając herbatę)
Poczciwa kobieta. Czarująca kobieta. Moja matka też była taka. Moja żona była identyczna.
PETER
Jak on się czuje?
GOLDBERG
Kto?
PETER Stanley. Lepiej?
GOLDBERG (trochę niepewnie)
Och., trochę lepiej, zdaje się, trochę lepiej. Oczywiście, nie jestem w pełni kompetentny, to znaczy— nie mam... kwalifikacji, wie pan. Najlepiej byłoby, gdyby zbadał go ktoś... hm... wykwalifikowany. Ktoś z tytułem naukowym. To duża różnica.
PETER
Tak.
GOLDBERG
W każdym razie, Dermot jest u niego w tej chwili... On... dotrzymuje mu towarzystwa.
PETER
Dermot?
GOLDBERG
Tak.
PETER To straszne.
GOLDBERG (wzdycha)
Tak. Ta zabawa urodzinowa była ponad jego siły.
PETER
Co mu się stało?
GOLDBERG (ostro)
Co mu się stało? Rozstrój nerwowy, panie Boles. Całkiem po prostu. Rozstrój nerwowy.
PETER
Ale co tak nagle spowodowało ten rozstrój?
GOLDBERG (wstaje, zaczyna chodzić po scenie)
Cóż, panie Boles, to bywa z różnych powodów. Przed paru dniami opowiadał mi jeden z moich przyjaciół... Obaj mieliśmy do czynienia z innym przypadkiem, niezupełnie podobnym, oczywiście, ale... tego samego rodzaju...