118 Harold Pinter
MEG
Stanley Weber.
GOLDBERG
Ach tak? Pracuje tutaj?
MEG
Dawniej pracował. Jako pianista. Na molo, w orkiestrze. GOLDBERG
Ach tak? Na molo? Ładnie gra?
MEG
Ślicznie. (siada przy stole) Kiedyś dał koncert.
GOLDBERG No? Gdzie?
MEG (niepewnie)
W... wielkiej sali. Jego ojciec postawił mu szampana. Ale zamknęli gmach i nie mógł wyjść. Dozorca poszedł do domu. Więc musiał czekać do rana, zanim się wydostał, (poufnie) Byli mu bardzo wdzięczni.
Pauza.
A potem wszyscy chcieli mu coś poradzić. No, więc usłuchał ich rady. No, i potem wsiadł do pociągu i przyjechał.
GOLDBERG
Naprawdę?
MEG
Tak. Prosto tutaj.
Pauza.
Chciałabym, żeby zagrał dziś wieczór.
GOLDBERG Dlaczego dziś wieczór?
MEG
Dzisiaj są jego urodziny.
GOLDBERG
Urodziny?
MEG
Tak. Dzisiaj. Ale powiem mu o tym dopiero wieczorem. GOLDBERG
To on nie wie, że są jego urodziny?
MEG
Nic o tym nie wspominał.
GOLDBERG (zamyślony)
No, no, no. Niech mi pani powie... Czy będzie jakieś przyjęcie?
MEG
Przyjęcie?
GOLDBERG
Nie miało być przyjęcia?
MEG (zdziwiona)
Nie.
GOLDBERG
No, ale oczywiście musi być przyjęcie, (wstaje) Urządzimy mu przyjęcie, dobrze? Co pani na to?
MEG O, tak!
GOLDBERG
Pewnie. Przyjęcie na jego cześć. Już ja się tym zajmę.
MEG
Ależ to cudowne, panie Gold...
GOLDBERG
Berg.
MEG
Berg.
GOLDBERG Dobry pomysł?
MEG
Ach, tak się cieszę, że panowie dzisiaj przyszli!
GOLDBERG
Gdybyśmy nie przyszli dzisiaj, to przyszlibyśmy jutro. Ale jestem rad, że przyszliśmy dzisiaj. Akurat na jego urodziny.
MEG
Chciałam urządzić przyjęcie. Ale do przyjęcia potrzebni są goście.
GOLDBERG
Więc teraz ma pani McCanna i mnie. McCann jest duszą każdego towarzystwa.
Z kuchni wchodzi McCann.
MEG
Po południu zaproszę Lulu. (do McCanna) Dziś wieczór urządzamy przyjęcie.