150 Harold Pinter
MEG To Lulu.
GOLDBERG
Dobry wieczór, Lulu. Nazywam się Natan Goldberg. Stanley, nalej kieliszek dla Lulu. Szkoda, że nie słyszała pani tego pięknego toastu.
LULU
Słyszałam.
GOLDBERG
Stanley, podaj pani kieliszek, to przecież twój gość. Stanley! Stanley podaje Lulu kieliszek.
Dobra. Teraz wznieście kieliszki. Wstańcie. Nie, Stanley, ty nie. iy siedzisz.
McCANN
Tak, racja. On siedzi.
GOLDBERG
Nie masz nic przeciw temu, by na chwile usiąść? Będziemy pili twoje zdrowie.
MEG No, siadaj!
Stanley siada na krześle za stołem.
GOLDBERG
Dobra. Teraz, jak już Stanley usiadł... (królując na scenie) Po pierwsze, chciałbym powiedzieć, że nigdy jeszcze nie byłem tak wzruszony, tak do głębi serca, jak słuchając tego toastu. W dniach, które przeżywamy, i za naszych czasów, ileż to razy zdarza się napotkać prawdziwe, szczere ciepło? Raz w życiu. Do tej chwili, panie i panowie, podobnie jak każde z was, zadawałem sobie to samo pytanie: gdzież się podziała miłość, niefrasobliwość, niekłamane uczucie dawnych lat, wpajane nam od kolebki?
McCANN
Przeminęło z wiatrem.
GOLDBERG
Tak właśnie myślałem — do tej chwili. Ja hołduję zasadzie zdrowego śmiechu, chodzenia na ryby, pracy w ogrodzie. Dumny byłem ze swej cieplarni, wzniesionej własnym potem i wiarą. Taki już jestem. Nie ilość, ale jakość. Samochodzik, herbatka, książka z wypożyczalni — nic więcej mi nie trzeba. Ale w tej chwili — w tej chwili, powiadam — pani tego domu powiedziała parę słów i jestem oszołomiony uczuciem, jakie wyraziła. Zaiste, szczęśliwy jest ten, kogo ona tak hojnie obdarza.
Pauza.
Jak by to wyrazić? Każde z nas na tym padole drepcze swoją ścieżką. To samotna poduszka, na której człowiek kima. Prawda? LULU (z podziwem)
Prawda!
GOLDBERG
Przyjęte. Ale dzisiejszego wieczora, Lulu, McCann, doznaliśmy czegoś wielkiego. Słyszeliśmy, jak pewna dama ofiarowała kapitał swojego oddania, z fantazją, dumą i w całej swej okazałości, członkowi tej żywej rasy, do której sama należy. Stanley, przyjmij serdeczne powinszowania. W imieniu nas wszystkich życzę ci wszystkiego najlepszego. Jestem głęboko przekonany, że nigdy nie byłeś bardziej z siebie dumny, niż dziś. Mazeltow! I obyśmy się spotykali tylko przy tak radosnych okazjach. (Lulu i Meg i klaszczą) Zgaś światło, McCann, na czas, gdy będziemy pili toast.
LULU
To by wspaniałe przemówienie.
McCann przekręca kontakt, wraca, kieruje latarkę na twarz Stanleya. Światło za oknem jest teraz słabsze.
GOLDBERG
Wznieście puchary. Stanley — wszystkiego najlepszego! McCANN
Wszystkiego najlepszego.
LULU
Wszystkiego najlepszego.
MEG
Wszystkiego najlepszego.
GOLDBERG
W przyszłym roku w Jerozolimie.
Wszyscy piją.
MEG (całując Stanleya)
Och, Stan...
GOLDBERG
Światło!
McCANN
Jest! (przekręca kontakt)