Tryton, igrałbym z falą Lodowatego prądu,
Z wichrami, które walą Od Polarnego Lądu.
Prababy Amfitryty Odwiedziłbym siedziby,
Jej wodoziemne świty, Korale, muszle, ryby.
A potem, strząsłszy krople Z czarodziejskiego płaszcza, Mknąłbym, gdzie w lodu sople Stroi się morsów paszcza.
Hiperboreów raje Za lodów siódmą górą, Gdzie Wielka Zorza wstaje, Zleciałbym chyżą chmurą
I do Pradziadów bramy Kołatałbym radosny,
Żem znalazł pałac Ramy ł kraj wieczystej wiosny,
Skąd chyba do księżyca Już tylko dalsza droga Dla syna i dziedzica Biegunów Białoboga.
Ach, jakżebym użył świata, Gdybym to słabe ciało W posłuszne mógł narzędzie Zamienić wiarą śmiałą,
Aby mię niosło wszędzie,
Jak ptaka moc skrzydlata.
Lecz ciało moje słucha Silniejszej od mych chęci, Woli większego ducha, Który mym losem kręci, Gdy leżę bez pamięci 1 słabszy niźli mucha.
375