PAŁUBA
jedyny pewny grunt, który się pod nim nie chwiał, szanował go tym bardziej, że pamiętał ubóstwo i te przykre okoliczności, którym swój dobrobyt zawdzięczał. Rachunki, oszustwa na każdym kroku, ciągłe przekraczania kosztorysu, pilnowanie robót, brak bliskiej komunikacji kolejowej, ciekawość ludzka i zbiegowiska — to wszystko dawało mu się we znaki, nużyło go i irytowało, wzmagając jego wyrzuty sumienia na temat własnej lekkomyślności. Nosił się nawet nieraz z zamiarem zwinięcia budowy. Tak siłą rzeczy stało się, że ster budowy ujęła w ręce Ola, która skorzystała skwapliwie z tej sposobności, aby [298] odegrać w Wilczy ważną rolę i doprowadzić arcydzieło do końca — pod wpływem namów architekta, który pod niebiosy wynosił jej energię. Mówiła: „Nie radziłam, ostrzegałam, ale teraz, gdy się już tyle zrobiło, wezmę gmach na swoje słabe barki”. W finansowe kłopoty Strumieńskiego nie wierzyła, owszem, często miała go w podejrzeniu, że ukrywa przed nią jakieś kapitały czy dochody. On zaś chętnie ułatwił jej przyjemność tej powtórnej niejako inicjatywy w budowie pałacu, nawet udał, że się opiera, waha, że ona go dopiero przekonuje itd. Tak podsycając w Oli umiejętnie zapał dla sprawy pałacu, i zsuwał na jej „słabe barki” część swej lekkomyślności, i w duchu miał — nie, robił sobie mefistofelesowskie zadośćuczynienie, że wskutek szczególnego (?) zbiegu okoliczności Ola stoi na straży dzieła, które się zrodziło w głowie jej rywalki (a wszakże pozwolił usunąć plan tej rywalki) i ku jej czci (nie bardzo!).
Ale mimo to, im więcej gmach wyłaniał się spośród rusztowań, tym bardziej jego przyszły właści-
m
ciel czuł się zeń niezadowolonym, rozczarowywał się:" Gdy inni mówili: piękne! on nie mógł mówić, że nie, musiał mieć dobrą minę, ale w duchu protestował; tak dalece to, co powstawało, było odległe od jego fantazji, tak nic nie miało wspólnego z Angeliką. Żal jego był niesłuszny, był nawet na wpół udany, on sam przecież z góry mógł wiedzieć, że tak będzie; wszak widział plany i znał się o tyle na rzeczy, iż mógł sobie budynek wyobrazić, może nawet już wówczas zawarty w nim był ów żal i rozczarowanie, które to uczucia czekały tylko na swój czas rozwoju.
Zły był teraz, że dał się architektowi sterroryzować jego niby fachową wiedzą, że nie opanował go tak, [29 jak swego czasu Angelikę, zły był nawet na Angelikę, że jej plan udaremnił mu obmyślenie jakiegoś własnego, który by lepiej ich (jego) ideom odpowiadał, wreszcie znielubił architekturę w ogóle, jako sztukę ciasną, nieelastyczną, nie mogącą wyrazić subtelniejszych poetycznych myśli. Pałac wydał mu się pasożytem, który wśliznąwszy się w jego pierś, ssie z niej soki i wyrasta w coś niespodzianego, czego nie oczekiwał, coś swojego, ale nie jego. (Pierwiastek pa-lubiczny). —
Jego najulubieńszym zajęciem było teraz obcowanie z Pawełkiem. Pawełek wszedł już właśnie w te lata, w których po przebyciu elementarnych nauk, po nabyciu pierwszych pojęć, miał duszę najpodatniej-szą do przyjmowania tych silnych wrażeń, od których się zwykle datuje pamięć każdego człowieka. Strumieński wbrew swemu pierwotnemu planowi nie mógł się wstrzymać od zasiewania w nim wrażeń artystycznych: na spacerach ćwiczył jego 'Wzrok"W poj-