PAŁUBA
że tym powiedzeniem mógłby wyzwolić w sobie sferę różnych apetytów.
Takie były fluktuacje w życiu wewnętrznym Strumieńskiego, jego wahania się między obiema kobietami, z których jedna była za daleko fizycznie, druga za daleko psychicznie, obie więc zostawiały w nim próżnię. Wpływ owych fluktuacji zaznaczył się także w recydywach to tych, to owych zakresów jego przekonań. I tak w różnych chwilach i fazach życie jego różne mu się wydawało: raz jako zmarnowane i zwichnięte wyjątkowością, to znowu jako błyszczące i specjalne, lub wreszcie sądził, że jedno [286] z drugim się zgadza i może tak iść dalej. Życie zmieniało barwy, a on punkty widzenia.
A naokoło niego kręcił się świat, w którym, jak mu się zdawało, skrupuły były nieznane. Widział, jak „miłość” przybiera szczególne formy wskutek pokątnych jej odgałęzień, tinglów, zboczeń, chorób wenerycznych itp., widział, jak mężowie zdradzali swoje żony bez ceregieli, jak jego goście, którzy przyjeżdżali doń na zabawy, polowania, brali sobie dziewczęta po pijanemu i cynicznie potem opowiadali o ich zaletach. To wszystko wywierało nań pewien zaraźliwy wpływ, ukazywało mu nowe pokusy, wzbudzało w nim wątpliwości co do obranej a przyrodzonej mu metody życia, „psuło mu jego koła” — zwłaszcza gdy np. był w fazie trzeźwości i myślał sobie, że właśnie jakaś zdrowa zdrada wyleczyć by go mogła z ulubionych chimer i oddać społeczeństwu (!). U żadnego z tych ludzi nie dostrzegał tak zastarzałych, romantycznych poglądów, jak u siebie, mniemał, że oni mają instynktowny, właściwy takt
u tych rzeczach, i pozwalał im sobie imponować.
W istocie rozpusta ich, mimo brzydkich pozorów, była wegetatywna, niemal niewinna. Byli jak psy i inne zwierzęta, a te są przecież naturalne. Dusze :< h były „niezepsute”, po większej też części wygła-;/.ali oni zasady „idealne”, zwłaszcza starsi: pp. X.,
Truskawski, Przetocki i inni. Wznoszono toasty na r/eść matron, ujadano na powszechne zepsucie, i w poufnej rozmowie przy kartach i winie zwierzano się z różnych świństw, opowiadano sobie tłuste megdotki, zgrywano się, szastano pieniądze, intrygowano przeciwko sobie. W nastroju takich wieczorów obowiązki społeczne i narodowe wydawały się [287] tylko jakimś pobocznym sztafażem, a na główny plan wychodziły różne namiętności — co prawda przez stosunki życia okrojone, zmniejszone, skarykaturo-wane. Jowialny p. X. przywoził z sobą z podróży talie l-.art pornograficznych i rozdawał znajomym, którzy je znowu w sekrecie pokazywali swoim matronom.
Tenże sam p. X., który swoją córkę chował w świętej nieświadomości co do spraw płciowych, w zaufanym kółku deklamował pornograficzne utwory Fredry, i raz po sutej libacji rażony został apopleksją w objęciach niewiasty z gminu w ustronnym gabinecie u Strumieńskiego. Beniaminkiem kobiet był synalek dryja Mariusza, młodzieniec, który, mając się wkrótce żenić, widocznie dla wprawy uwalniał dziewczęta wiejskie od dziewictwa, werbując je do tego celu jak rekrutów, a w wolnych chwilach pisał wierszowany modlitewnik dla swojej narzeczonej, talizman miłości i czystości, oprawiony w bieluchną kość słoniową.