już koniec, a ty im wierzysz, znika poczucie zagubienia. Nie masz już nic do stracenia. I w tym spokoju jesteś tylko ty.
Ludzie, którzy wiedzą, że nic ma już nadziei, są wolni; decyzje nie należą już do nich. Tak jest od zawsze, -ale niektórzy muszą doświadczyć śmierci fizycznej, aby się o tym przekonać. Nic dziwnego, że na łożu śmierci mają uśmiech na twarzy. Umieranie to wszystko, czego szukali w życiu; zrezygnowali ze złudzeń, że mają nad czymś kontrolę. Kiedy nic ma wyboru, nic ma lęku. Zaczynają pojmować, że oprócz snu nigdy się nic nie narodziło i nigdy nic nic umiera oprócz snu.
Kiedy masz jasność w kwestii śmierci, możesz być w pełni obecny przy kimś, kto umiera, i bez względu na to. jak wielkiego bólu zdaje się doświadczać ta osoba, nie zaburza to twojego szczęścia. Masz w sobie wolność, by jej po prostu przekazywać miłość, obejmować ją, troszczyć się o nią, ponieważ robienie tego leży w twojej naturze. Przyjść do tej osoby w lęku to uczyć ją lęku: patrzy w twoje oczy i odbiera wiadomość, że ma poważny problem. Ale jeśli przychodzisz w pokoju, bez lęku, patrzy w twoje oczy i widzi, że cokolwiek się dzieje, jest dobre.
Umieranie jest takie samo jak życie. Stawia na swoim i nie można go kontrolować. Ludzie myślą: „Nic chcę być świadomy, kiedy będę umierać", ii) beznadziejne. Nawet chęć bycia świadomym dopiero za dziesięć minut fest beznadziejna. Możesz być świadomy jedynie lej chwili. Wszystko, czego pragniesz, jest tutaj, w tej chwili.
Lubię opowiadać historię o swoim przyjacielu, który czekał na objawienie tuż przed śmiercią, oszczędza! siły i starał się być całkowicie przytomny. W końcu oczy mu się rozszerzyły, złapał do ust powietrza i powiedział: „Katic. jesteśmy larwami". Głęboka świadomość na łożu śmierci. Odparłam: „Kochanie. czy to prawda?". A on wręcz nie mógł opanować śmiechu. Objawieniem było to, że nie ma żadnego objawienia. Wszystka jest właśnie takie, jak jest; tylko jakieś przekonanie
J16
może nam to odebrać. Kilka oni później zmarł z uśmiechem im twarzy.
Miałam innego przyjaciela, który umierał i byl |x.-w;en, że będzie wiedział, kiedy nadejdzie jego ostatnia chwila. Ale zmarł dokładnie wc właściwym momencie ani o chwilę za wcześnie lub za późno. Miał zamiar zrobić to. co jest opisane w lybćtań-skięj księdze umarłych, a jego pizyjaciele obiecali, że przyjdą, usiądą przy łóżku i wykonają rytuały opisane w księdze. Kiedy zadzwonił do nich. przyszli wszyscy i odprawili rytuały; ale on nic umarł. Poszli więc do domu, a kilka dni później ponownie był (•cwien, że nadchodzi ostatni moment jego życia; przyjaciele przyszli, znowu wykonali rytuały i znowu nie umarł. To samo zdarzyło się jeszcze ze dw a łub trzy razy. aż w końcu wszyscy zaczęli myśleć: „Kiedy on w końcu umrze?". Już tyle razy ich wzywał. Był jak chłopiec z bajki, który krzyczał, że widzi wilka. Zapytał mnie. czy przyjdę tego to a tego dnia na tyle to a tyle godzin, a ja odparłam: „Jeśli uda mi się dojechać, będę". Ale kiedy w końcu umierał, ludzie, którzy mieli do mnie zadzwonić, nawet tego nie zrobili. Nie było tak. jak sobie zaplanował; zamiast tego było idealnie.
Ach, opowieści - jakże jc lubię! Cóż innego istnieje?
117