24
poważniejszych, niż im się wydawało. Wskazywało też na to, że przedmiotowy status ludzi już pozbawiony był wsparcia, które niegdyś zapewniała kultura. A właśnie kultura, która od wieków określała normalność świata, normy postępowania i wymuszała przestrzeganie związanych z nimi standardów ~ okazała się słaba i zbyt uboga w idee, jak na wymagania coraz bardziej złożonej i komplikującej się współczesności. Ostatecznie jej składnik normatywny został zanihilowęny1 i kulturę ograniczono do sztuki, a właściwie dó uprawiania sztąki w jakikolwiek sposób, dekonstmując jej sens.
Bunty te były wprawdzie spektakularnym przejawem początku rewolucji podmiotów, jednakże dokonywała się ona przede wszystkim w codziennych odczuciach, zmianie zainteresowań, zmianie hierarchii wartości. Pojawiły się na przykład nerwice egzystencjalne, których istotą nie był już, znany od setki lat, lęk jednostki przed konsekwencjami niespełnienia przez nią oczekiwań „świata”. Nawet symptomy nerwicowe nie są już tylko rodzajem usprawiedliwiania się przed znaczącymi osobami lub instytucjami i wołaniem o wybaczenie. Teraz zamiast lęku przeżywa się depresję, co jest adekwatną reakcją osoby odpowiedzialnej przed sobą za własne niespełnienie się. Wartościowa psychoterapia nie jest już więc żmudną zabawą w dookreślenie roli społecznej i poszukiwanie rzeczywistych lub wymyślonych krzywd, ale budowaniem swojej tożsamości i konstruowaniem perspektyw sensownej samorealizacji. Moim zdaniem, celem psychoterapii stała się już nie tyle desensyty-wizacja wobec przeżytych doświadczeń, ile uwrażliwienie na zasady, między innymi celem zdobycia narzędzia reinterpretacji tych doświadczeń, nabrania wobec nich dystansu i wskutek tego odwagi do świadomego ulokowania ich w perspektywie własnego żyda.
W naukach o człowieku pojawiły się nowe kategorie. W psychologii zaczęto używać takich pojęć, jak „podmiotowość”, „wiedza prywatna”, „lokalizacja kontroli”, „rozwój osobowości”. Zmieniły się też zasady relacji międzyludzkich. „Pacjenci” psychoterapeutów stali się ich „klientami”.
Kierownik i majster w zakładzie pracy stali się odpowiedzialni za motywację, dobre samopoczucie i kreatywność pracowników, a nie tylko za dyscyplinę i porządek. Tego typu zjawiska zaczęły coraz mocniej kontrastować z bezsensem ograniczania się do praktycznego kształcenia większości ludzi jako narzędzi pracy. Nakładało się na to zamieszanie w obrębie tradycyjnych koncepcji i instytucji kultury, jakie stało się wynikiem już istniejącego poczucia szczególnego znaczenia własnych ocen i przeżyć, a jeszcze nie ukształtowanej umiejętności przekształcania swojego życia w dzieło sztuki2. Zainteresowanie wzbudziła więc popnauka, pop-sztuka, popreligia. Rozkwitł przemysł rozrywek ułatwiających „odlot” -żałosny surogat zabawy.
Ten mało koherentny obraz całości nasuwa przypuszczenie, że być może rewolucję podmiotów, jak każdą rewolucję, należy traktować jako proces przejściowy do innej cywilizacji, niezdolnej do wytworzenia jednolitej postaci i na pewno zawierającej składniki samo-destrukcji3.
Upadek obecnie zamierającej cywilizacji4 zapowiadał się już zresztą od dawna w postaci przekonania wielu intelektualistów, że istniejące wzorce i zasady nie dadzą się utrzymać w nowo kształtujących się warunkach. Oswald Spengler, który w latach dwudziestych wysunął tezę, że każda cywilizacja przechodzi okresy młodości, dojrzałości, starzenia się i śmierci, sądził, że kultura Zachodu wchodzi właśnie w swoją ostatnią fazę. O ile jego pogląd zawarty w dziele z 1922 roku, pod śmiałym tytułem The Decline ofthe West, dałby się obronić, obecnie mielibyśmy do czynienia z niemowlęctwem cywilizacyjnym nie tylko „Zachodu”, ale i to przede wszystkim „Dalekiego Zachodu”. W 1929 roku Jose Ortega y Gasset w Buncie mas przewidywał nadejście nieuchronnej anihilacji kul-
Znany z powściągliwości psycholog polityki, Janusz Reykowski, określił ten proces dramatycznie jako „masowy atak na ustalone przez tradycję systemy norm” (J. Reykowski, Psychologiczne wymiary zmiany społecznej, w: Polacy na progu..., pod red. J. Brzezińskiego i Z. Kwiatkowskiego, Toruń, Edytor, 1997, s. 64).
Por. K. Obuchowski, Życie jako dzieło sztuki, Literatura, 1997,4.
Przypomnę pogląd o pożeraniu swoich dzieci przez rewolucję. Dotychczas wydawał się on pewnikiem. Kogo więc pożre rewolucja podmiotów? Jak na razie można tylko snuć daleko idące domysły, wymagające odrębnego opracowania. Zwraca uwagę los psychologii humanistycznej, wyraźna dominacja orientacji postmodernistycznych, relatywizm moralny fundamentalistów gotowych w każdej chwili do zmiany ocen w imię absolutnego standardu, skrajności New Age, itp.
Za Encyclopaedia Britaunica przez cywilizację rozumiem kulturę w danym miejscu i czasie.