Image0002 (5)

Image0002 (5)



■ WYCHOWANIE. POJĘCIA - PROCESY - KONTEKSTY

nic tylko polonistów-nauczycieli, ale także zwykłych amatorów literatury, sztuki pisania, dziennikarstwa i tak dalej, lecz się myliłem. Dzisiaj można już wybrać, jednak w końcówce lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia cały rok, czyli 160 osób, miał tylko jeden cel - przygotowywanie się do pracy w szkole. Bardzo szybko okazało się, że kadra akademicka pojmuje ten przymus speq'alizaq‘i całkiem na odwrót. Przygotowywanie do pracy w szkole realizowano na minimalnym poziomie, a często ograniczano się - ku radości studentów - do całkowitej fikcji. Chociaż atmosfera na polonistyce była taka, że uczenie dzieci i młodzieży uznaw-ano za porażkę ambiqi, należało jednak zaliczyć praktyki w szkole. Gdyby nie ten obowiązek całkowicie zapomniałbym, że uczelnia ofiqalnie kształci mnie na przyszłego nauczyciela. A tak trzeba było - prawdziwy koszmar - stanąć przed uczniami i poprowadzić lekqę.

Wbrew’ własnym obawom poczułem się dobrze wr towarzystwie uczniów’. Naprawdę dobrze. Nie wiedziałem, że uczenie kilkunastolatków sprawi mi dużą przyjemność. Pierwsza lekcja zarówno według metodyczki, jak i nauczycielki była niezbyt udana. Ja jednak, jak to się mówi, poczułem bluesa. To wielka frajda rozmawiać o literaturze z łobuziakami, duża satys-fakqa skłonić ich do udzielania odpowiedzi i prawdziwy powód do dumy widzieć, jak z zaciekawieniem wyatrują się we mnie i przestają rozrabiać. Piąta klasa szkoły podstawowej w pewnej łódzkiej szkole jest odpowiedzialna za to, że pierwszy raz pomyślałem o sobie jako o przyszłym nauczycielu. Pomyślałem, ale nieomal skutecznie wybito mi to z głowy, nazywając moich pierwszych uczniów’ prymitywami i współczując ludziom, których los zmusił do pracy z nimi. Nie miałem odwagi zdecydowanie się sprzeciwić. Omówienie lekcji ograniczało się do uwag, że trzeba przede wszystkim nauczyć te dzieci czytać, bo nawet tego nie potrafią. Dowiedziałem się, że popełniłem błąd, gdyż rozmawiałem z nimi jak z partnerami, a oni nawet nie rozumieją, co się do nich mówi. Ponarzekaliśmy, suchej nitki nie zostawiając na tych uczniach, a następnie wyszliśmy, strząsając proch z nóg, gdyż nikt w tej szkole nie był nas - pracownika akademickiego i studentów’ - godzien. Nie trzeba kończyć studiów’, aby uczyć takich matołów! W podobnym stylu przetrwałem dwie miesięczne praktyki w podstawówce i liceum. Na lekcjach czułem się coraz lepiej, uczniowie - nie wiem dlaczego - mogli mi wręcz jeść z ręki. Uczyłem i miałem z tego znaczną przyjemność. Niestety, kontakt z młodzieżą, nim zdążył wydać plon, obrzydzały mi rozmowy w pokoju nauczycielskim. Wynikało z nich, że wokół są sami debile, kretyni - pożal się Boże, co to za młodzież! Po prostu coraz gorsza! Od podjęcia decyzji nadal więc byłem daleko.

Potem pojechałem z moim przyszłym teściem do Szwajcarii na zaproszenie pewnego belfra, który miał całkiem inne pojęcie o szkole i uczeniu

130


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
23772 Image0002 (5) ■ WYCHOWANIE. POJĘCIA - PROCESY - KONTEKSTY nic tylko polonistów-nauczycieli, al
Image0020 (3) WYCHOWANIE. POJĘCIA - PROCESY - KONTEKSTY tak lekceważą powołanie nauczycielskie. Tak
Image0010 (4) WYCHOWANIE. POJĘCIA - PROCESY - KONTEKSTY Ani nic przodowałem w biciu czy wydzieraniu
Image0018 (3) WYCHOWANIE. POJĘCIA - PROCESY - KONTEKSTY chcą ze mną się umawiać. Dziś na słowo honor
75706 Image0034 (2) WYCHOWANIE. POJĘCIA - PROCESY - KONTEKSTY fakt publikacji odebrano jako pożegnan

więcej podobnych podstron