fakt publikacji odebrano jako pożegnanie ze szkołą. Bo jak człowiek może robić coś innego, to przecież nie będzie nauczycielem!
Znowu stanąłem w punkcie wyjścia. Gdy podjąłem decyzję, że chcę pracować w szkole, rodzina, przyjaciele, koledzy i znajomi dowodzili, że nie powinienem być nauczycielem. Szkoda mnie dla uczniów. Nikt z tych doradców nie pracował w szkole, mieli więc prawo mieć złą opinię o wartości nauczania. Uznałem już dawno, że nie mają racji, dlatego zacząłem uczyć i nie przestałem, chociaż posiadam uprawnienia do prowadzenia gospodarstwa rolnego, więc przynajmniej w pole mógłbym iść i tam orać i siać. Po dziesięciu latach uprawiania zawodu nauczyciela spadły na mnie jak grom z jasnego nieba głosy kolegów po fachu. Te głosy brzmią tak samo jednoznacznie - nie bądź nauczycielem. To praca diabła warta. Nikt się za to nie weźmie, jeśli nie musi. Nie warto! Słyszę zewsząd te trąby i nie wiem, co myśleć. Nie wiem, co robić. Czy można zaprzeczać ogółowi? Czy można walczyć z powszechną opinią? Jak długo wśród takich głosów można chcieć uczyć?