Gdy w końcu dotarło do mnie, że miałem sen, ucieszyłem się jak głupi. Wszystkim o tym powiem. Niech wiedzą, że śnię jak każdy. Zaraz więc podzieliłem się tą radością z uczniami - opowiedziałem im swój sen. Śniło mi się, że sprzedałem ładę i prowadziłem Subaru. Tylko tyle, nic więcej nie zapamiętałem albo też mój sen był tak krótki. Dobre jednak i to. Kilkanaście dni później rzeczywiście sprzedałem ładę. Przyjechał po nią klient z Gdańska i wziął bez szemrania. Natychmiast pochwaliłem się klasie, że sen zaczął się spełniać. Przynajmniej jego gorsza połowa. Jednak niedługo po tym zdarzeniu jedna z uczennic poprosiła mnie, abym wyszedł przed szkołę. Tuż przy wejściu do liceum stało przepiękne Subaru, jak ze snu. Dziewczyna powiedziała: „Sny się spełniają, panie profesorze", a następnie dała mi kluczyki do wozu i pozwoliła prowadzić. Pojeździłem sobie po Łodzi tym samochodem i miałem wielką przyjemność - nowiutkim (3500 km przebiegu) Subaru legacy jechało mi się jak na rasowym ogierze. Oczywiście samochód był kradziony, no może niezupełnie, po prostu został po kryjomu wyprowadzony z garażu, aby mógł spełnić moje marzenie, a potem odstawiony na miejsce. Właścicielką wozu była matka uczennicy, która do dziś nic o tym nie wie. Szkoda, że nie śniło mi się, iż jadę własnym subaru, ale cóż, jeszcze nad tym popracuję.
No więc zaraz miałem drugi sen, i to jeszcze lepszy niż pierwszy, przynajmniej z punktu widzenia nauczycieli. Bardziej realistyczny. Do tej pory, co przyszedłem do pokoju nauczycielskiego, to każdy swój sen opowiadał - prawdziwy czy nie, trudno powiedzieć. „Śniło mi się, że stoję w kolejce po masło, ale w opakowaniu od masła było zawinięte mydło, i wszyscy to mydło brali, bo nie było solone". Taki sen prześladował naszą starą fizycz-kę. Chemik opowiadał, że ma sen proroczy. Zalewa wrzątkiem gąbczasty kawałek mięsa, dodaje dwa listki bobkowe, pije napar, a potem drętwieje aż po czubki palców i mówi „odwalcie się ode mnie". Ten sen oznacza, jak twierdzi, że będzie kuratorem, a wtedy wystarcz)' jeden telefon i wszystkim nam dyplomowanie załatwi bez konieczności sporządzania idiotycznej teczki z opisem własnych pseudoosiągnięć. Kiedy tak słucha się dzień w dzień, co kolegom ostatnio się przyśniło, a samemu nie ma się nic do opowiedzenia, można popaść w depresję. Nie chciałem zmyślać, marzyłem o prawdziwym śnie, jak z bajki, i oto moje marzenie się spełniło. Miałem sen, który mogę opowiedzieć kolegom.
Wpadam z samego rana do pokoju, nie dlatego, że mam dyżur, ale aby szybko podzielić się wrażeniami. Opowiadam przejęty, a koledzy od razu komentują. No więc mówię, że w nocy śniło mi się, iż tnę szablą, trudno powiedzieć kogo, chyba łobuzów („głupi sen, bo o uczniach" - polonistka), biję na oślep („tak skończ)* się demokracja w szkole, zaatakują nas" - ma-tematyczka), zaczynam lanie od najsilniejszych i najzdolniejszych („tym
154