tak lekceważą powołanie nauczycielskie. Tak jednak dłużej nie może byfi Nauczyciel musi nauczyć się postępować jak surowy obrońca najświętszych interesów narodowych. Nie damy włożyć sobie drugi raz kosza na głowę!
Właśnie stoję przed najważniejszymi w swoim zawodowym życiu dylematem: być urzędnikiem Rzeczpospolitej czy nie? Zmusić uczniów’ do uległości czy’ pożyczyć te podania od koleżanki, która nie miała dylematów. Prawdę mówiąc, nawet nie wiem, czy takie pisma do nauczy'cielskiego awansu w* ogóle są potrzebne, ale plotka mówi, że bardzo. Żaden ubiegający7 się o awans nie chce niczego zaniedbać, więc teczki wszystkich pęcznieją od potrzebnych i niepotrzebnych pism. A uczniowie piszą pod dyktando nauczycieli. Właściwie cała edukacja współczesna nastawiona jest na sporządzanie dokumentów7. Moi uczniowie jednak nie piszą, więc dokumentami, jaką gromadzę już trzeci rok, jest niepełna. Nici z awansu.
Żyć mi się nie chce, od kiedy zdecydowałem się ubiegać o ten przeklęty awans. Tak, zachciało mi się być nauczycielem dyplomowanym. Ale jak to zrobić? Jak zostać nauczycielem urzędnikiem? Dowiaduję się od koleżanki, że Ameryki swoimi rozterkami nie odkryję. Już dawno nauczyciele stosują metody urzędnicze w pracy' i dobrze na tym wychodzą. Spotkanie z rodzicami trwa pól godziny i ani minuty7 dłużej. Dla pozostałych nie wolno mieć czasu, bo się przyzwyczają i będą wykorzystywać. A uczniowie? Niech się nauczą, że na ocenę się czeka! Na semestralną oczekuje się jak na ważną decyzję z Urzędu Wojewódzkiego w7 Łodzi, a na końcoworoczną jak na wyrok Sądu Cywilnego w Warszawie. Bez odpowiednich podań i dokumentów nie ma co marzyć o jakiejkolwiek ocenie, no chyba że o państwowej dwójce. Na dowód pokazuje mi stertę uczniowskich podań - świeże mięso. Jak ona to robi? Dlaczego jej uczniowie są posłuszni, a moi śmieją się ze mnie, gdy próbuję nasze relacje udokumentować? Dlaczego?
Nie wiem, czy nauczyłem się spóźniać w pierwszym miejscu pracy, gdzie punktualne przychodzenie było dowodem głupoty, czy7 mam to po prostu we krwi. Faktem jest, że - podobnie jak większość nauczycieli - lubię rozpocząć lekcję dobrze po dzwonku. Z takim nastawieniem do pracy7 pojechałem na wycieczkę z klasą, jako jej drugi opiekun, do Niemiec. Niestety7, nasze ciągłe spóźnienia, to znaczy moje, pierwszego opiekuna oraz wielu uczniów, bardzo drażniły gospodarzy. Mało brakowało, a straciliby resztki szacunku dla nas. Ponieważ Polak potrafi, wymyśliłem usprawiedliwienie, które przekonało Niemców7.
148