dnym ze środków, i to środków najodpowiedniejszych, musiał być żargon.
1 oto doczekaliśmy się w ciągu lat dziesięciu wzrostu i rozbujania literatury żargonowej. Do nieznanych, obskurnych wyrobników pióra, którzy nie wiedzieli co to znaczy »literatura*, przyłączyła się młodzież i inteligencja uniwersytecka. Do ich szeregów zeszło kilku pisarzy, którzy zdobyli sobie imię i sławę w piśmiennictwie rosyjskiem (n. p. poeta Frug, laureat akademii kijowskiej B. Brandt), albo zajmowali pierwszorzędne stanowisko w literaturze hebrajskiej (n. p. poeta J. L. Gordon, Sz. J. Abramowicz, Gottlober). Teraz s toimy przed faktem, którego bynajmniei lekceważyć niepodobna, że literatura żargonowa w Rosji istnieje, że ilościowo posiada przeszło tysiąc numerów bibliograficznych, a jakościowo — kilku autorów, kilka dzieł, któ-rychby się żaden lud europejski nie powstydził.
Równocześnie powstała scena żargonowa. Zbudowana ze słabych deszczułek przez fanatycznego swego majstra A. Gold-fadena, wzniosła się na falach ogólnego prądu żargonowego, płynie za ,iego kierunkiem, i z licho skleconej tratwy chce się przemienić w kunsztowny, wielki okręt. Dziennikarstwo tylko żargonowe nie prosperuje wcale: o ile nam wiadomo, nie utrzymał się przez czas dłuższy ani jeden dziennik, ani jedno pismo. Moglibyśmy ten objaw tłumaczyć brakiem potrzeby, nieodczuwanej wśród warstw szerokich, ale przypuszczamy, iż winne temu przykre stosunki cenzuralne.