zdjęć i natychmiast wycofywał się przy najmniejszym podejrzeniu lub jakimkolwiek oporze z ich strony. Miałem przeprosić i wycofać się w przyjazny sposób, po czym wynieść się jak najszybciej z tamtej okolicy. Doszło do tego kilka razy i za każdym razem udało mi się wycofać, mówiąc, że jestem amatorskim badaczem UFO odwiedzającym miejsca obserwacji. Kazano mi też zapamiętać telefon w Los Alamos, na wypadek gdybym natknął się kiedyś na jakieś władze, ale nigdy do tego nie doszło.
Jedynymi papierami, jakie pozwolono mi mieć przy sobie, były (niezwykle szczegółowe) zdjęcia satelitarne terenów, które miałem sfotografować. Zadanie przeprowadzenia wywiadu nigdy nie było łączone z poleceniem wykonania zdjęć i musiałem oddawać zdjęcia satelitarne w Strefie 55 w ciągu 24 godzin po wykonaniu zadania.
Dopiero w czasie dwóch ostatnich lat mojej pracy w tej strefie zdałem sobie sprawę, że mogę być jednym z „ludzi w czerni”, o których czytałem w magazynach poświęconych UFO. Do czasu rozpoczęcia pracy polegającej na prowadzeniu wywiadów, w ogóle nie wierzyłem w UFO. ale powoli, w miarę uzyskiwania tak naiwnie i otwarcie przekazywanych mi informacji, zacząłem odnosić połączone z niepokojem wrażenie, że wiele tych historii może być prawdą. Zacząłem pochłaniać wszelkie materiały, jakie tylko udało mi się uzyskać, i natknąłem się na historie opowiadające o ludziach, którzy przypuszczalnie wykonywali taką samą pracę, jak ja.
Płacono mi nie najgorzej, ale też koszta były duże. W czasie gdy tam pracowałem, pozwolono mi zamówić dwa samochody do mojego osobistego użytku. Pierwszym było czarne BMW 533i, a drugim europejski typ BMW M6, również czarne. Kolor samochodu był z góry określony i nie było żadnych zastrzeżeń, że zamawiam dwa bardzo drogie samochody, które pozwolono mi później zatrzymać bez żadnych protestów. Zostały zarejestrowane na moje nazwisko i nikt nigdy nie zażądał ich zwrotu, nawet kiedy przeniosłem się do innej pracy.
Aparaty fotograficzne, lustrzanki 35 mm marki Leica, oraz obiektywy, które zamówiłem i otrzymałem, zostały potraktowane identycznie, i tym ra
zem jedynym warunkiem był ich czarny kolor. To samo dotyczyło lornetek firm Zeiss i Leica. Mam je do dziś.
Moje ubranie musiało być ciemnoniebieskie lub czarne, w związku z czym wybrałem garnitury z bardzo ciemnego niebieskiego prążkowanego materiału. Wymagano płaszcza i krawata (zawsze białe koszule, pozwolono mi jednak wybrać krawaty). Wszystkie garnitury i krawaty, jakie wybrałem, pochodziły z firmy Brioni, a koszule z firmy Sea Island - wszystko zakupione u Harrodsa w Londynie. Buty były brązowe lub czarne i zostały zakupione w firmie Allen Edmonds w Wisconsin.
Nosiłem również ciemne okulary przeciwsłoneczne, głównie jednak podczas jazdy samochodem. Dostarczono mi je, ale bez nakazu ich noszenia. Przyzwyczaiłem się do tego „uniformu” i nawet mi leżał, o ile nie musiałem wędrować po wyboistym terenie, aby zrobić zdjęcia.
Zapytany pewnego razu o sens stosowania tego zestawu kolorów Kirk oświadczył mi, że uniemożliwia on ludziom natychmiastowe skupienie uwagi. Nie mogłam zrozumieć, jakim cudem ludzie (szczególnie mężczyźni) nie mogą skupić uwagi na czymś tak nadzwyczajnym jak BMW M6. Zamówiłem je, ponieważ naprawdę chciałem je mieć, a bez tego rodzaju wsparcia nie mógłbym sobie na nie prywatnie pozwolić.
Nie sądziłem, że moje żądania zostaną zaaprobowane, a już zupełnie nie spodziewałem się, że pozwolą mi to wszystko zatrzymać. Nikt nigdy nie zakwestionował mojego tytułu własności i nie zażądał zwrotu czegokolwiek.
Podaję te wszystkie informacje, ponieważ doprowadziły mnie one w końcu do wniosku, że być może pełnię rolę jednego z tych dziwnych ludzi w czerni, o których czytałem. Prawdę mówiąc, nigdy nie starczyło mi odwagi, aby zapytać o to kogoś w Los Alamos ani później, kiedy przeniesiono mnie do bardziej skomplikowanych prac wywiadowczych nie związanych w ogóle z UFO.
Tak naprawdę zniechęcił mnie do tego sam Kirk. Z uwagi na wiarygodność odpowiedzi, jakie otrzymywałem na pytania o UFO, zapytałem go kiedyś, czy to cholerstwo istnieje naprawdę. Spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy i powiedział: „Zostaw to gówno w spokoju. UFO to chyba najniebezpieczniejszy temat, o jakim można rozmawiać, kiedy wykonuje się taki rodzaj pracy”. Powaga jego odpowiedzi była tak przemożna, że wziąłem sobie jego słowa mocno do serca.
Bardzo lubiłem niektóre rzeczy w tej pracy, ale tak naprawdę najbardziej podobała mi się władza, jaką mi ona dawała. Była ona wprawdzie bardzo ulotna, ale kiedy ubierałem się w swój strój, jechałem do Los Alamos, zapamiętywałem instrukcje i wyruszałem na południowy zachód pustyni, czułem się jak dzieciak współpracujący z kapitanem Midnightem2. Nigdy jednak nie wykorzystywałem tej władzy, ale czułem, że ją mam.
Były też i nieprzyjemne chwile. Najgorsze były te, kiedy niektórzy świadkowie zadawali pytania, na które nie mogłem odpowiedzieć. Najgorsze pytanie, które stało się moją zmorą, brzmiało: „Skąd pan o tym wie?”
Z biegiem czasu wiedziałem już, że zaraz po nim usłyszę: „Bo ja nie mówiłem o tym nikomu, ani mojej żonie, ani rodzicom, nikomu”. I nie miałem na to odpowiedzi, ponieważ sam nie miałem o tym pojęcia. Podawano mi tylko nazwisko osoby, z którą mam przeprowadzić rozmowę, miejsce jej pobytu i pytania, jakie mam jej zadać. Większość rozmawiała ze mną otwarcie, nawet szef policji, z którym niby przypadkiem spotkałem się w restauracji. Kilka razy czułem się podle, kiedy ludzie załamywali się i płakali lub byli mocno roztrzęsieni z powodu swojego przeżycia. To dodawało wiarygodności ich odpowiedziom, lecz sprawiało mi ból, i, prawdę mówiąc, nigdy nie udało mi się przekazać w moich raportach wiarygodności, jaką nadawały ich odpowiedziom ich reakcje.
Jestem już stary i na emeryturze i pisząc ten list dokładam zapewne kolejny fragment do tej wielkiej mozaiki, której sam nie potrafię w całości ogarnąć i zrozumieć. Piszę do was anonimowo, ponieważ wiem wiele na temat wzajemnych powiązań. Jestem chory i tak naprawdę niewiele już mnie to wszystko obchodzi. Urządziłem się wygodnie i byłoby mi ciężko, gdybym miał utracić część mojej emerytury [korzyści, jakie z niej mam], taka jest bowiem powszechna taktyka wewnątrz społeczności wywiadowczej.
58 • NEXUS
MARZEC-KWIECIEŃ 2010