KAIR
gólności, konsul francuski dowiedziawszy się o przy-jeździe wyższego oficera dawnej armji, przysłał swego drogmana do kawiarni, w której nasz bohater się znajdował, aby go się spytać o paszport. (Był to bowiem konsul Burbonów).
Seve, stosując się zawsze do starego swego zwyczaju, uderzył nogą drogmana, a zreflektowawszy się, że choć się to działo w Afryce, jednak podobna karta wizytowa, nie bardzo uchodziła, za pośrednictwem kilku przyjaciół, których sobie był wnet zrobił przy ponczu, wyniósł się natychmiast z Aleksandrji do Kairu.
Tam wziął się do pracy; to jest, przebywając u niektórych Europejczyków, chętnie udzielających gościn-nego przytułku staremu żołnierzowi Napoleona, zaczął się pilnie przykładać do języka arabskiego i do nauki Koranu. Co już dowodzi, że Seve nie był pospolitym rębaczem, ale że miał wyższe zdolności.
W rok potem (1821), Seve został przedstawionym osobiście Mehmedowi-Ali. «Czyś wojskowy?» zapytał go basza.— «Tylko» odpowiedział Francuz. — «Czy potrafiłbyś zorganizować mi nową armją na wasz sposób?» — «Umiałem za Napoleona pobić tyle innych!» — «Podejmujesz się wykonać moje zamiary ?» — «Podejmuję, jeśli mi dasz trzy rzeczy, to jest: czas, pieniądze i pomoc».
Stanęła pomiędzy temi dwoma niepospolitymi a wan-turnikami ugoda, a wkrótce potem Seve przyjęty do dworu, jakniegdyśMehmed-Ali do dworubaszy aleksandryjskiego, przywdział tureckie szaty, przybrał muzułmańskie imię, i żył pod promieniami łaski Mehmeda.
64