a także ich powstanie we Włoszech i Prusach, o tyle pod koniec stulecia drogi liberalizmu i nacjonalizmu zaczęły się rozchodzić. Chociaż u podstaw ich związku legła zasada możliwości osiągnięcia harmonii między wolnością i partykularną tożsamością, to w przypadku Ameryki. Francji i Kanady w tożsamość narodową wbudowano element pluralizmu, będący dla tych państw nieodzownym spoiwem. Nie doszło do tego we Włoszech, w Niemczech, w Grecji i na Bałkanach, gdzie z czasem wspomniany mariaż rozpadł się, a konsekwencje okazały się szczególnie tragiczne. Jak opisuje Erie Hobsbawm, pod koniec XIX wieku nacjonalizm „z doktryny kojarzonej z liberalizmem i lewicą przemienił się w szowinistyczny, imperialistyczny i ksenofobiczny ruch prawicy - i to prawicy w radykalnym wydaniu”10.
Przeminięcie liberalnego nacjonalizmu jako eksperymentu historycznego nie oznaczało jednak końca jego kariery jako teorii społecznej^Argumentem otwartego liberalnego nacjonalizmu szermują po dziś dzień idealiści, dla których przynależność państwowa jest zbyt wątłą i abstrakcyjną podstawą dla tożsamości, z drugiej jednak strony uznają, że nacjonalizm w dotychczasowej postaci zapisał zbyt wiele krwawych kart i ma zbyt zamknięty charakter, by mógł stanowić bazę dla równości wszystkich obywateli.! W latach dwudziestych, w epoce rozpadu imperiów i wyłaniania się aspiracji „nacjonalistycznych”, które poprzedziły bałkanizację Wschodu (wiele tu analogii do naszych czasów) Ortega y Gasset wskazywał, że nacjonalizm, odniósłszy zwycięstwo na polu integrowania narodów, musi zmienić swoją strategię: „W okresach konsolida-ćji nacjonalizm ma, jako norma, wartość pozytywną. Ale we współczesnej Europie wszystko jest aż zanadto skonsolidowane, a nacjonalizm to już nic innego, jak tytko głupia mania" "fW naazej dobrze skonsolidowa-
hą epoce, gdzie nowy nacjonalizm przybrał nąjwy-baźniej postać toksycznego obłędu rozbijającego państwa, nadal spotykamy głosy opowiadające się za modelem otwartym. | Yael Tamir żywi przekonanie, iż „tradycja liberalna, z jej poszanowaniem dla autonomii jednostki, refleksji i wyboru, oraz tradycja narodowa, kładąca nacisk na przynależność, lojalność i solidarność, choć w przekonaniu ogółu wykluczają się wzajemnie, mogą się do siebie przystosować”. Autorka tych słów jest pewna, że, bez względu na historię, umiejscowienie i możliwość wyboru nie muszą być z zasady sprzeczne”12.
Z zasady może i nie, ale w historii zbyt często się to zdarzało. W naszym stuleciu rzeczywistość częściej zaprzeczała regułom dialekty ki, niż je potwierdzała. Wolność i braterstwo to bratnie konstrukty rewolucji francuskiej, ale - na podobieństwo Kaina i Abla - zrodzone, by z sobą walczyć. Umiejscowienie, jeśli nawet nie oznacza wyłącznie podporządkowania się szerszej wspólnej tożsamości, równa się uczestnictwu w zbioro-wośdach ogranicząjących możliwość wyboru. Wbrew temu, co twierdził John Stuart Mili, potężne stare dęby nie potrafią fruwać, o czym mógł mu przypomnieć Edmund Burkę. Burkę wiedział bowiem, że Judzi nie łączą papiery i pieczęcie. Więzi między nimi powstąją za sprawą podobieństw, wspólnoty zachowań i uczuć”13. Wbrew temu, co twierdził Rousseau, motyle nie mogą zapuszczać korzeni, tak jak związane kontraktem osoby prawne nie będą żywić wspólnych uczuć. Każdy natu-ralizowany obywatel zaświadczy, że wybór własnych korzeni to nie to samo, co zakorzenienie dzięki urodzeniu lub więzom krwi. Dobrowolne członkostwo może być szczególnie doceniane - „stałem się Amerykaninem” -nie zapewnia jednak poczucia przypisanej raz na zawsze tożsamości, jakie posiada rodowity mieszkaniec