-----------Hąydn Hfrą.
Z tropologicznego punktu widzenia, takie restrukturyzacje z pewnością istnieją, zarówno z uwagi na spontaniczność ich kolejnych początków, jak i z racji modalności relacji zachodzących pomiędzy dzieckiem a jego „rzeczywistością”, w rozpoznanych kolejnych fazach poznania, co implikuje nawet sama ich charakterystyka dokonana przez Piageta.
Badania Piageta nad rozwojem umysłowym dziecka pozwalają na przyjrzenie się relacjom zachodzącym pomiędzy tropicznym wzorcem doświadczenia prefiguratywnego, z jednej strony, a pewnym rodzajem kontroli umysłowej sprawiającej, że każdy z tych wzorców jest możliwy, z drugiej. Jeżeli eksperymentalnie rozpoznane przez Piageta fazy przez które przechodzi dziecko w swym rozwoju umysłowym, są poprawnie wydzielone, to znaczy, że w istotny sposób udało mu się naświetlić ontogenetyczne podstawy świadomości figuratywnej. Vico uważał „logikę poetycką” za rodzaj poznania, właściwy nie tylko poetom, lecz także dzieciom i społecznościom pierwotnym. Podobnie sądzili też Rousseau, Hegel i Nietzsche.18 Jednakże ani Vico, ani żaden z wymienionych tutaj myślicieli nie stawiał tych prefiguratywnych sposobów poznania w opozycji do racjonalnych, przeciwnie, wszyscy oni uznawali tropy i figury za podstawy, na których zbudowana została racjonalna wiedza o świecie do tego stopnia, że dla Vico, a szczególnie dla Hegla wiedza racjonalna i naukowa znaczyła niewiele więcej niż prawda osiągana dzięki refleksji w ramach prefiguratywnych sposobów poznania, podniesionych do poziomu pojęć abstrakcyjnych i poddawanych krytyce ze względu na swą logiczną spójność, koherencję etc.
'■ Giambattista Vico, Sauka Nowa, s. 182 i nasi.; Jean Jacqucs Rousseau, „Rozprawa o pochodzeniu języków w której jest mowa o melodii i naśladowaniu muzycznym”, przełożył Andrzej Sicmck, w: Europejsku źródła mydli estetyczno-liSerockiej polskiego oświecenia, opracowała Teresa Kostkicwiczowa i Zbigniew Goliński. Warszawa: Sempcr, 1997, s. 271 i nast; Friedrich Nietzsche, Z genealogii moralności. Pismo polemiczne, przełożył Grzegorz Sowiński, wstęp Krzysztof Michalski-Kraków: Znak, 1997, ss. 153-165.
■ Nawet Rousseau i Nietzsche - którzy na zasadzie antytezy
■ przeciwstawili uczucia i wolę rozumowi - nie byli zaintere-[ Sowani forsowaniem podziału między poetyckimi a racjonal-
■ nymi i naukowymi rodzajami poznania. Wręcz przeciwnie,
■ byli zainteresowani ich integracją w ramach ogólnej zdol-
■ ności człowieka do nadawania sensu światu, czy nadawania
■ sens u w ogóle zdolności, która nie deprecjonowałaby prze-I sądnie ani poiesis, ani noesis.
, Mimo że Piaget nie czułby się usatysfakcjonowany umiesz-I czeniem go w tej tradycji myślowej, proponuje on ten sam I rodzaj kontynuacji pomiędzy wczesną, naturalnie „metafo-I ryczną" fazą relacji dziecka wobec świata a rodzajem „iro-| bieżnej” manipulacji alternatywnymi sposobami klasyfiko-
■ wania i manipulowania zjawiskami, osiąganej przez „racjo-1 nalną osobę dorosłą. Twierdzi on, że w najwcześniejszej fazie
sensoryczno-motorycznej dziecko żyje w sferze percepcji świata przedmiotów, które „wszystkie koncentrują się właściwie na ciele”, ale nie zachodzi żadna „koordynacja między nimi” (15). Kiedy brak tej wzajemnej koordynacji, przedmioty połączone są w świadomości dziecka w sposób egzystencjalny, na zasadzie homogenicznego rozciągnięcia jego własnego ciała. Nie możemy oczywiście twierdzić, że dzieci myślą metaforycznie, na zasadzie podobieństwa. W dużym stopniu uzasadnione jest jednak twierdzenie, że życie dziecka charakteryzuje doświadczanie podobieństwa i że nie potrafi ono dokonywać rozróżnienia pomiędzy samym sobą a innym oraz pomiędzy obejmującym a obejmowanym. „Tak więc”, powiada Piaget, w odniesieniu do fazy sensoryczno-motorycznej, która trwa średnio przez pierwsze półtora roku życia dziecka, „możemy powiedzieć, że istnieją przestrzenie egocentryczne, które nie są skoordynowane i nie zawierają samego ciała jako elementu tego, co obejmujące” (tamże). Gdybyśmyjednak nie chcieli nazywać tego stanu „istnieniem w trybie metafory” czy nawet podobieństwa (skoro ten ostatni termin, aby mieć jakiekolwiek znaczenie, musiałby za-