ufa. Psychoterapeuci lepiej to rozumieją aniżeli wy. chowawcy, którzy realizują narzucony program w grupie, ograniczeni w czasie, obarczeni dodatkowymi obowiązkami nauczycielskimi.
Formułowanie diagnozy i planu działań terapeutycznych czy stymulujących rozwój jest zarówno w psychoterapii jak i wychowaniu pewną sztuką nie dla wszystkich dostępną. Dlatego przedstawiciele obu tych dyscyplin przypisują dużą wagę do osobowości swoich specjalistów, której oddziaływanie nie da się sprowadzić jedynie do wyspecjalizowanych kwalifikacji.
W psychoterapii najważniejsze jest — zdaniem Kępińskiego — oddziaływanie własnej indywidualności lekarza. Poznaje on pacjenta przez pryzmat samego siebie i tylko w ten sposób potrafi nawiązać stosunek partnerski, okazać zrozumienie i życzliwość. Konieczność .posiadania takiej umiejętności komunikowania pacjentowi swego zaangażowania podkreśla również Jankowski i Rogers. Budzenie empatii i życzliwości oraz wyrażanie ich nie jest wynikiem zdobytych umiejętności, lecz uwarunkowane całokształtem stosunku osobowości do świata. Rogers podkreślał, że chcąc dotrzeć do wewnętrznego świata osobowości, należy stworzyć taką sytuację, ażeby pacjent czuł się wolny i bezpieczny i mógł odnaleźć to, co dotąd tłumił w sobie. Rogers przyznaje, że dzięki pacjentom wiele dowiedział się o sobie, łatwiej mógł zaakceptować własną niedoskonałość, wyzbyć się lęku czy wrogości, jaką pacjenci wywołują.
Do założenia zatem, że trzeba się uczyć bycia pacjentem, wychowankiem, członkiem organizacji, czyli założenia stwierdzającego, że trzeba uczyć się być człowiekiem, dołącza się jeszcze nowa prawidłowość, że tego wszystkiego trzeba się uczyć od tych, których się uczy. Rogers podkreśla, że lekarz musi się ciągle uczyć od swego pacjenta. Potwierdza to Dąbrowski, wyjaśniając, że w ten sposób nic, co ludzkie, nie będzie dla niego obce, że wnikając w „ból świata” i „trud istnienia” staje się pełniejszym człowiekiem.
Jak ta droga rozwoju osobowości poprzez głębokie wnikanie w losy innych ludzi jest coraz powszechniej dostrzegana we współczesnym świecie, świadczy zbieżność tych poglądów z poglądami wyrażonymi w raporcie Unesoo, w którym jest mowa o tym, że każdy nauczyciel powinien stawać się jednocześnie uczniem swego ucznia.
Z punktu widzenia tradycyjnej pedagogiki, która wymaga od osobowości nauczyciela nieosiągalnej doskonałości, bycia „wzorem”, taka teza wydaje się nie do przyjęcia jako podważająca autorytet wychowawcy.
Wychowanie kreacyjne — jak już wspominałam —■ wymaga zmniejszenia dystansu, współpartnerstwa w poszukiwaniu właściwych rozwiązań, dotyczących odpowiedzi na pytanie: jak żyć. Wychowawca, podobnie jak psychoterapeuta, nie może przybierać masek, działać jako osobowość „fasadowa”, która propaguje wartości uznane, słabo jednak odczuwane i rzadko realizowane, gdyż wychowankowie łatwo go zdemaskują i próba ukształtowania stosunku emocjonalnego do świata wartości, zwłaszcza moralnych, zawiedzie.
Natomiast szczerość, autentyczność wychowawcy, jego krytycyzm wobec siebie samego nie podważa autorytetu, przeciwnie stwarza dopiero warunki porozumienia, jest wyrazem zgody na wspólne poszukiwania i działania. Trudni wychowankowie przeżywają przeważnie tragiczne sytuacje, bowiem już od dzieclń-ctwa byli oni zmuszeni do kontaktów z ludźmi polnymi wrogości i nienawiści, zdobywali przedwcześn i tak dramatyczne doświadczenie życiowe, jakiego wychowawca często nie może sobie wyobrazić i nie przyjdzie
233