Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych2

Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych2



władzy, podlegać legitymizacji i weryfikacji dostosowanej do standardów przyjętych w toczącym się przeciętnym rytmem życiu akademickim. Powiem z góry: taka sytuacja bardzo mi odpowiada, bowiem przestrzeń, o której chcę mówić, choć bardzo konkretna, poddająca się opisowi logistycznemu, statystycznemu, geometrycznemu, architektonicznemu, socjologicznemu, hydraulicznemu i... każdemu innemu, jest przede wszystkim narracją symboliczną, opowiada mi się od kilku lat, nieprzerwanie, przenika do mego życia, snów, nawet kondycji fizycznej. Więc to, co powiem, będzie relacją z narracji przestrzennej, a także konfesją. Co, bez zbędnych dalszych uwag, niech zastąpi wstęp metodologiczny.

Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Szczecińskiego, moja jednostka macierzysta, mieścił się kiedyś w pięknym budynku, nieopodal Urzędu Miejskiego. Budynek ten, służący w czasach niemieckich celom edukacyjnym, zachował się w niezłym stanie, podzielony był na niewielkie sale dydaktyczne, miał wygodną aulę, dwie klatki schodowe, wyjście na ulicę oraz na dziedziniec, łączący się z gmachem internatu Studium Nauczycielskiego. Dziedziniec ów, z rozstawionymi wokół ławkami, zapraszał do pogawędek na wolnym powietrzu. Szczególnie w porze kwitnienia kasztanowców, wiekowych i bujnych, pewnie dzięki swobodnej wegetacji w oddzielonej od ruchliwych ulic enklawie.

Tam skończyłam studia i rozpoczęłam pracę. W przytulnych salach, bez zaplecza socjalnego, jeśli nie liczyć siermiężnego, lecz ulubionego bufetu akademickiego. Cokolwiek by o tamtych czasach sądzić (a można wiele, Instytutem, jak całą Polską, rządzili komuniści, nie o takiej polityce jednak mam ochotę mówić), przyznać trzeba, że funkcjonowaliśmy trochę jak szkoła: znaliśmy się wszyscy (także z rezydującymi piętro niżej rusycystami), paliliśmy papierosy w jednym z pokojów asystenckich, prowadziliśmy ćwiczenia w dziesięcioosobowych grupkach, z rocznikami nieprze-kraczającymi trzydziestu osób. Mieliśmy mikroskopijną czytelnię prowadzoną przez kordialnie zachowującą się, kapryśną bibliotekarkę. Zajmowały nas wielkie sprawy i małe konflikty, kiedy jednak myślę o przestrzeni tamtego czasu, jestem pewna: była przyjazna, ponieważ była ogarnialna; przytulna i dostosowana do rytmu zwykłych kroków, dyskusji, zegarków. Władza, skostniała machina rad wydziałów, senatów, z rezydującym u szczytu Rektorem miała wówczas charakter wyraźnie polityczny; opór przeciwko niej nabierał wymiaru uniwersalnego. Przy tym wszystkim władza okopywała się szczelnie w swym gmachu z kości słoniowej (nie ma tu miejsca na analizę tegoż gmachu, wspomnę jednak, że realnie, za czasów WSP, były to pokoje w kamienicy, gdzie mieściły się także biura, stołówka, Studium Języków Obcych i Bóg wie co jeszcze; potem władza już „czerwonego uniwersytetu” przeniosła się do Zamku Książąt Pomorskich, by wreszcie, za demokracji, złapać oddech w przepięknie odrestaurowanym, zabytkowym budynku przy reprezentacyjnej alei wiodącej ku Urzędowi Miejskiemu, na jednej z głównych osi wyznaczających plan miasta); więc władza ta wydawała się prawie nierzeczywista, abstrakcyjna. Oczywiście, znane były nazwiska jej niechlubnych reprezentantów, ale - co ważniejsze - myśleliśmy wówczas w kategoriach czarno-białych, oni-my. Walka z „nimi” nie miała aspektu płciowego. Była raczej walką klas - sytuacja typowa, opisana już dość obszernie w publikacjach o przyczynach braku ruchu feministycznego w Polsce powojennej. Powiedziałabym, że tamta przestrzeń miała w sobie rodzaj paradoksalnej neutralności. Kontrolowana politycznie, konsolidowała ludzi przebywających w budynku, czyniąc z nich symboliczną rodzinę. My i studenci to jedno - ukujmy takie, w tonie tamtych czasów, hasło. Władza, działacze, profesorowie „z klucza”, nadzorcy i policjanci... to drugie. Zwykle nadzorcami byli mężczyźni, wtedy jednak nie liczyło się to specjalnie. Ton codziennemu życiu nadawała wspólnota nauczycieli i uczniów, dość dobrze się znających i zjednoczonych przeciw władzy.

Trudno więc byłoby stwierdzić, czy Instytut ówczesny projektowano z pamięcią o kobietach, czy z absolutnym kobiet pominięciem. Uwaga: nie była to, początkowo, przestrzeń uniwersytetu, z jego hierarchiami i systemem wartości. Najpierw było to Studium

227


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych8 Postawa Stempowskiego w dziennikowych zapiskach na
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych1 zarzuty Elaine Showalter należą tyleż do przezwyci
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych1 zarzuty Elaine Showalter należą tyleż do przezwyci
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych1 Patronat medialny: Patronat medialny:PRZEKRÓJ Po R
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych2 Cechą gatunkową wykładu jest wielostylowość, polil
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych4 teksty powstały obok akademickiego planu zajęć, z
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych5 Wykład I:Czego pragniemy - „Gender” wobec „sexu” 1
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych6 performatywnie ustanowioną, skonstruowaną. „Sex” t

więcej podobnych podstron