konnym, jaki wykonał Leonardo z nietrwałego materyału, a mimo to wystawił go na placu publicznym w Medyolanie, gdzie ów model, w bronzie nie odlany, rozpadł się w kawały i zniszczał. Zaledwie pozostały po nim niewielkie szkice rysunkowe mistrza, wyrażające pierwsze jego pomysły.
Niestety i malarskich prac Leonarda również niewiele znamy, a niektóre z nich, uchodzące dotychczas za jego dzieła, dzisiejsza krytyka, może za daleko posuwająca się w swych domysłach, przypisuje innym wykonawcom.
Zaczynając pracę malarską, Leonardo stawiał sobie zazwyczaj jakiś problemat, najczęściej technicznej natury, po którego rozwiązaniu tracił ochotę do wykończenia dzieła. A że pracował powoli, często od dzieła się odrywając i rzadko doń wracając, stąd prac skończonych jego, których autentyczność jest zupełnie stwierdzona, jest nader niewiele; ich liczba nie przenosi dzieł kilkunastu. Jednak ten człowiek, mimo takiego rozstrzelenia swych zajęć, wywarł wpływ olbrzymi na rozwój sztuki nie tylko sobie współczesnej, lecz sztuki wogóle, włączywszy w to i epokę obecną.
Czas i barbarzyństwo ludzkie zniszczyły najcenniejszą pracę mistrza: »OstatniąWieczerzę«, namalowaną w refektarzu klasztoru Santa Maria delle Grazie w Medyolanie.
Temat to nie nowy, nawet w układzie całej kompozycyi artysta trzyma się tradycyi, ale mimo to jak genialnie jest ujęty!
Do czasów Leonarda artyści, kiedy wyobrażali biesiadującego Chrystusa po raz ostatni w gronie swych uczniów, sadzali ich dokoła stołu, zajętych sobą bez żadnego wspólnego duchowego związku i zazwyczaj spoglądających w stronę widza. Leonardo przedstawił moment, gdy Chrystus, łamiąc chleb, powiada: »Zaprawdę, jeden z was mnie zdradzi«, co usłyszawszy, wszyscy uczniowie boskiego mistrza, odpowiednio do swego temperamentu, na słowa te reagują. Powstał ruch, zamieszanie, potworzyły się grupy; głowy podniesione zdają się mówić, pytać, protestować; ręce (po raz pierwszy w sztuce) gestykulują, są ożywione, są uzupełnieniem słów, które usta wymawiają; wszystkie postacie przepełnia i łączy jedna idea, wstrząsająca do głębi ich uczuciem. Całe dzieło przenika atmosfera momentu dramatycznego; widz wyczuwa, że w umysłach tych postaci tworzą się myśli wzajemnie się krzyżujące, zdziwienie, popłoch, przerażenie; protest maluje się w ruchach figur, twarzy i rąk. Tylko Chrystus panuje spokojem; na łagodnej jego twarzy maluje się rezygnacya.
42