30 Hieronim Morsztyn (ok. 1381-ok. 1623)
nieczyste w noc, kiedy Jezus przyszedł na świat, umarło nagłą śmiercią. (...) ten występek sprawia najwięcej przyjemności diabłu, albowiem jest to najbardziej powabny i najskuteczniejszy początek pozwalający wciągnąć duszę w pułapkę (...). Nie ma drugiego grzechu, którego wszystkie okoliczności byłyby śmiertelne. (...) lubieżne spojrzenie, nieczysta myśl (...) skazują was na w i e c z n y o g i e ń ”5^.
Napomnienia utrzymane w tym duchu paraliżującej moralistyki Hieronim Morsztyn uznawał za wykład zamysłu samego Stwórcy, który „Grzechęm określił wszytkie rozpustności, / Chcąc gniewęm karać swym nasze krewkości, / Grożąc nąm pomstą piekła gorącego” (SW 66, w. 7—9). Nie dziwi zatem, iż poetę, dogłębnie i dotkliwie odczuwającego tyranię zmysłów, frapuje i niepokoi w zasadzie tylko jeden występek przeciw Bożym prawom: nieczystość. Inne przewinienia — samobójstwo (SW 6), chciwość, lenistwo (SW 66), morderstwo (SW 276, w. 371-372), pijaństwo (SR 5, w. 40—43) — pojawiają się w wierszach Morsztyna sporadycznie i zepchnięte są na dalszy plan. Znamiennie dowodzi tego utwór Trzy grzechy śmiertelne (SW 66). Rozważania o nieczystości przytłaczają tu drobną wzmiankę o dwu pozostałych tytułowych występkach, która zajmuje ledwie cztery z bez mała stu wersów tekstu.
Hieronim Morsztyn — poeta o wyobraźni opętanej przez ciało — jest piewcą żywiołowego, Arystypowego hedonizmu. Za najwyższą ziemską rozkosz uznaje przyjemność seksualną (SW 316, w. 21—24), z upodobaniem mnoży metafory przywołujące sferę jedzenia, smakowania, żywności, obsesyjnie powraca do tematyki erotycznej. Jednakże nęka go głębokie poczucie winy. Wyziera ono zza żartobliwie bluźnierczych obscenicznych aluzji do grzechu pierworodnego (SW 49, SW 137, SW 162), które w istocie przypominają o źródle dręczącego chrześcijan konfliktu między zbożnymi pragnieniami a nieujarzmioną chucią. Zmusza do ujawnienia śmiertelnego niebezpieczeństwa, jakim jest dla duszy miłość, utożsamiana przecież przez poetę z pożądaniem. Morsztyn mówi o niej: „gorzkiż to miód” (ŚR VI, w. 48), albowiem „W każdej rozkoszy z żółcią smak jest pomieszany”(SW 174, w. 15). Przestrzega, iż „Za słodki grzech” spada niekiedy na występnych „gorzka (...) męka” śmierci (SW 88, w. 1). Miłość określa mianem „niezbędnej” (bezwstydnej, plugawej), ukazuje jej „żałosny koniec”: krwawe męczarnie i zgony kochanków, wreszcie zaś wiekuiste potępienie (SW 35, SW 37, SW 67, SW 276). Przypomina sobie i czytelnikowi, że „<człek za krotką> swej pożądliwości / Rozkosz — mąk wiecznych ma cierpieć srogości” (SW 66, w. 31—32; por. SW 37, w. 596). Żałosną skargą na namiętne uczucie wybucha w wierszu komentującym historię Taleza i Peropedy (SW 277):
Zła rzecz nie może nigdy mieć końca dobrego.
O niezbędna miłości, z r z o d ł o wszego złego,
Do czego młodość płochą na świecie prowadzisz,
Który tym gorzkięm cukręm jad nieszczęsny słodzisz?
A kto się nieopatrznie raz z tobą pobraci,
53 Cytat za: J. Delumeau, op. cii., s. 306.
<Wielkim> smutkiem tej krótkiej radości przypłaci.
Bogdajżeś w sercu moim nigdy nie postała,
Bogdajżeś z żadnym sprawy cnotliwym nie miała.
A to stadło niech sobie w ziemi odpoczywa,
Dziesiąty niech się karzę, bo miłość zdradliwa/
Palące poczucie winy, rozbudzone przez krwiożerczą moralistykę potępienia ciała, prowadzi poetę do absurdalnego wniosku, że zmysłowe pragnienie — miłość — jest przyczyną wszelkiego zła. Dramat Morsztyna wynika z tego, iż gromiąc nieszczęsnego Akteona w utworze Nagroda wszetecznosci (SW 57), w istocie karci i samego siebie:
A toż tobie c i e 1 e s n o ś ć i Dałać się Dyjanna
Znać: tak ci Wenus umie, tak i naga panna.
Miloć było, nieboże, w tak ślicznej nagości Paść oczy i nasycać swe pożądliwości,
Przyjmijże też za wdzięczne tak srogie karanie:
Za krotką radość wieczny płacz nad spodziewanie!
(w. 49-54)
Ten zjadliwy ton mściwej satysfakcji jest miarą wewnętrznego rozdarcia poety, a owo „tak ci Wenus umie” powróci echem w sarkastycznym „Tak ci umie franca, miły" (SW 136, przekaz C, Wir., w. 175; por. też SR 6, w. 31—32) — puencie wiersza poświęconego udrękom syfilisu, o którym Wojciech Oczko w 1581 r. głosił, „iż (...) to jedna kaźń a bicz Boży”'5'5.
7. „Diabeistwo” namiętności
Człowiek, zmuszony zmagać się z szatanem i jego groźnymi sojusznikami — światem i ciałem, upada (SW 66, w. 17—18). Nieposkromione krewkości każą mu zapomnieć o Bogu (ZM, w. 49-52). Miłość bowiem odejmuje rozum (SW 227) i rozbudza zgubną gotowość do poświęcenia duszy za rozkosz. Dziewczę, z wyroku „zdradnej Wenus” zakochane w nikczemnym mężczyźnie, uskarża się:
Bogdaj wisiał Kupido z [swojęmi] strzałami,
Który (...) roznieci! [zapał miedzy] nami.
(SW 315, w. 15-16)
Dodaje wszakże bezradnie:
(J a], zbywszy władze ciała, chociażbym i duszę
Stracić miała, już się w nim wiecznie kochać muszę I nie dbam: choćbym cnotę dla niego zgubiła,
Byłem serce swe do woli w nim nasyciła.
(w. 17-20)
54 Por. SW 276, w. 22, 749-756.
55 W. Oczko,,.Przymiot” i „Cieplice”. Opatrzone Życiorysem i oceną stanowiska naukowego U7. Oczki przez dr. E. Klinka oraz rozprawą O języku dziel Wojciecha Oczki przez A. A. Kryńskiego. Warszawa 1881, s. 2.