42 Hieronim Morsztyn (ok. 1381 -ok. 1623)
/ Miałeś wszytko jako Pąn: do doskonałości / Tyłkoś samej potrzebien był nieśmierteł-ności” (w. 22—24). Nieboszczyk natomiast wychwala słodycz żywota niebieskiego:
Wszytkie pociechy twoje, mara przeciw temu
Co Bóg w niebie naznaczył stworzeniu swojemu, (...)
Teraz tam idę, kędy dusze uwielbione
Nocy nie znają w wieczną światłość naznaczone.
(w. 57-68)
W jednej z Sentencyj wybornych Morsztyn przypomina, iż za pobożność chrześcijanin dostąpi „żywota / Bez prace, chorób, śmierci, bez wszego kłopota” (Praeceptum Dei vita aeterna). W Trenie VII Żałobnej muzy zdaje się przekonywać sam siebie, iż Joachim „mieszkać w raju, niż na świecie w o 1 i,/ Bo go tam nic nie trapi i nic go nie boli” (w. 11—12). Pod powierzchnią tych ogólnikowych uwag o pośmiertnym szczęściu tkwi jednak niepewność. W Trenie szóstym poeta kieruje do zmarłego westchnienie:
Oj, gdyćby to wolno było,
To, coć sie tam objawiło,
Na świat wskazać, do ktorego Przyjaciela serdecznego.
(w. 7-10)
I ujawnia przyczynę swego niepokoju:
Tuszym jednak, że radości Wiecznych doszedszy, marności Tego świata nie żałujesz (...).
(w. 15-17)
Morsztyn, któremu odczucie przyrodzonej potęgi cielesnych pragnień pozwoliło ukazać iluzję kultury, odkryć gorzkie prawdy o równości każdego człowieka wobec natury, wreszcie zaś zbliżyć się niebezpiecznie do zanegowania sfery sacrum, chciałby wiedzieć, czy błogość wiekuistego szczęścia przewyższa rozkosze seksualnego spełnienia. Twierdzi bowiem, że życie bez miłosnych upojeń pozbawione jest sensu. Pożądliwemu mężczyźnie każe przeto za najcenniejszą uznać łaskę Wenery i głosić:
(...) kiedy [ją] utracę, choć się śmierci boję,
Przecię już i o żywot wtęnczas mało stoję.
(SW 175, w. 15-16)
W epitalamium zaś <Na ożenienie Zenoivica> (SW 11) poeta, pisząc o „złotym namiocie” łoża, powątpiewa, czy sam Stwórca kiedykolwiek obdarzył człowieka radością równą cielesnym rozkoszom:
Tam, skoro chciwą nogą wstąpi oblubieniec,
A pannie mu przyjdzie <swoj> ofiarować więniec,
Niech ląnych świec sto stanie, bo noc pewnie ona Będzie nad dzień jaśniejsza i tak ulubiona,
Ze ani nigdy godzin czas weselszych rodził,
Ani sąm Bog foremniej człowieku wygodził.
(w. 29-34)
W zdominowanej przez ciało, sensuałnej wyobraźni autora Siuiatoiuej Rozkoszy światłość wiekuista wydaje się blednąc wobec „nad dzień jaśniejszej” nocy miłosnych uciech. Pozostaje wszakże jedyną przeciwwagą dla znikomości i nędzy ziemskiego życia.
Dla rozdartego między naturę i religię, zniewolonego przez żywiołową zmysłowość Hieronima Morsztyna katolicyzm — zapewne za sprawą jezuickiej dydaktyki „przestrachu śmiertelnego" — stał się udręką, ale i — dzięki „sztukom dobrego umierania” - ~ nadzieją. Jeśliby jednak poeta musiał rozważyć zakład Pascala, z pewnością nie wyraziłby zgody na ryzyko utraty doczesnych rozkoszy w wypadku, gdy miałoby się okazać, że Boga nie ma. Nie wyraziłby takiej zgody nawet wtedy, gdyby wiekuiste szczęście miało okazać się różne od zmysłowej ekstazy (SR, w. 27-30).