L\XVI EWOLUCJA MYŚLI KRYTYCZNEJ
polskiej literatury romantycznej, wykorzystując do tego celu znaną nam już z Artykułu, do którego był powodem ,.Zamek kaniowski" — estetyczną teorię dwubiegunowości sztuki. „Ar-chitektonikę idealną w systemie poetyckiej literatury polskiej” konstruuje tym razem w oparciu o dychotomię pojęć: realizm
— idealizm, odpowiadającą dawnemu podziałowi poezji
— przypomnijmy — na „obiektową” („plastyczną”) i „subie-ktową” („indywidualną”).
W Marii Malczewskiego mieszczą się oba pierwiastki, choć przewagę zdaje się zyskiwać biegun „idealny”. U Mickiewicza wyżej ceni Mochnacki epicką, „realną” Grażynę od Konrada Wallenroda, w którym dopatruje się dysproporcji między „subiektowym” charakterem bohatera a „obiektową” („epicką”) wymową całości dzieła. Józef Bohdan Zaleski z kolei jest w swej „rusałczanej” twórczości zarówno poetą „idealnym”, ‘jak i „realnym”, podobnie jak Seweryn Goszczyński w epickiej bez mała, „obiektowej” powieści Zamek kaniowski. Próba uporządkowania narodowej literatury według dychotomicznej siatki pojęciowej (autor rzadziej teraz używa przymiotnika: romantycznej) to jedyny wątek w tej filozoficznej z gruntu rozprawie sytuujący się bezpośrednio na obszarze krytyki literackiej. Mochnacki zdaje się opowiadać za „realnym” biegunem w owej „architektonice idealnej efektów i wrażeń” literackich, programując niejako dalszy rozwój współczesnej polskiej sztuki słowa w kierunku epiki. Wszak obrazy historyczne, dawne dzieje, „kolosalne” przymioty bohaterów są najbardziej pożądanymi w narodowym piśmiennictwie. W książce O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, dziele zakrojonym na dużą skalę, z którego autor wydał tylko tom pierwszy, wszystkie zabiegi pisarskie służą unaocznieniu dynamicznej, żywej i historycznej istoty narodu. Trudno przy tym oprzeć się wrażeniu, iż rozprawa ta dowieść miała tezy a priori o powstaniu narodowego piśmiennictwa realizującego w praktyce filozoficzną teorię.
Upadek mitu romantycznej panpoezji. Wybuch powstania listopadowego Mochnacki skomentował m.in. Przedmową do drukowanego właśnie dzieła O literaturze polskiej, w której czytamy słowa znamienne, zapowiadające nową epokę czynu: „Czas nareszcie przestać pisać o sztuce, co innego zapewne teraz mamy w głowie i w sercu, improwizowaliśmy najpiękniejsze pienie narodowego powstania! Życie nasze jest poezją. Zgiełk oręży i huk dział — ten będzie odtąd nasz rytm i ta melodia”54.
Epoka czynu nadeszła jednak zbyt szybko. Okazało się, że naród jeszcze nie dojrzał i nie urósł w siłę zdolną niszczyć trony despotów. Literatura i filozofia, które miały dopomóc w „uznaniu się narodu w swoim jestestwie”, okazały się tak naprawdę po prostu mało przydatne w realizacji konkretnego czynu. Mochnacki, jakby przerażony własnym błędem co do rozpoznania kondycji i rzeczywistych możliwości Polaków, dyskwalifikuje teraz romantyczną sztukę i filozofię rzekomo powołaną do przygotowania narodu, by ten w historycznym czynie urzeczywistnił idee wolności i niepodległości. To bodaj największy dramat Mochnackiego jako myśliciela. Tak bardzo wierzył w wykreowany przez siebie mit zbawczej dla narodu poezji i sztuki i tak bardzo się rozczarował. Rozpoznanie zdolności narodu poprzez estetykę i filozofię okazało się całkowicie błędne. W radykalny sposób, po klęsce narodu w wojnie z Rosją, zdeprecjonował więc literaturę i filozofię jako świadectwa „rozpoznania się narodu w swoim jestestwie”, upatrując odtąd w pragmatycznie pojmowanej polityce jedyny realny drogowskaz ku niepodległości. Platońska triada wartości absolutnych nie jest możliwa do zrealizowania wyłącznie poprzez oddziaływanie myślą i sztuką. Piękno, dobro i prawda pozostaną papierową ideologią, jeśli w ślad za nimi nie pójdą skuteczne działania socjotechniczne i polityczne
34 Cyt. za: Dzielą Maurycego Mochnackiego, t. I, Poznań 1863, s. 315.