nawet jeśli tak jest, to czy na pewno tak musi być i nie mogłoby tak nie być? Na mocy absurdu niemożliwe staje się możliwym, pamiętamy to z Szestowa. Opis Camusa, relacja z doświadczenia będzie mieć jeszcze „drugie dno”, już nie ontologiczne, także nie religijne -a raczej mitologiczne.
To wymiar mitu pozwala naprawdę przekroczyć absurd - istotę egzystencji, bycia-w-świecie, bycia-ku-śmierci, obcości, rzucenia, wygnania, negatywnej wolności, skończoności, kryzysu rozumu, nihilizmu, niewiary. W świecie mitu otruty Sokrates może uniknąć trucizny, a Syzyf, choć skazany na mękę, jest szczęśliwy. Dla Camusa, myślącego zawsze gdzieś nad południowymi brzegami Morza Śródziemnego (a oba brzegi morza są przecież dwiema stronami tego samego), po drugiej stronie Jerozolimy, Aten i Rzymu, duchowych źródeł Europy, których dramatyczne odgłosy także przynosi morze, mit - to królestwo życia. I chyba ten mit pozwala właśnie być - i nie być - egzystencjalistą.
III. DŻUMA CZYLI PROBLEM ZŁA
Oto kronika dżumy w Oranie, mieście na wybrzeżu Algierii. Miasto jest zupełnie zwyczajne, „wygląda spokojnie”. Mieszkańcy trudnią się głównie handlem, a są tu też ludzie niebanalni - natchniony ksiądz Paneloux, surowy Sędzia Othon, mądry doktor Castel, tajemniczy aferzysta Cottard, piłkarz Gonzales. Z chwilą publicznego ogłoszenia epidemii władze zamykają bramy; orańczycy zostają odizolowani od reszty świata - żyją i umierają, próbując walczyć z zarazą każdy na swój sposób, na swoją miarę.
Wśród społeczności dla ratowania jej człowieczeństwa kilku przyjaciół organizuje formacje sanitarne. Pierwszym jest doktor Rieux - lekarz, który swą pracę rozumie jako powołanie, sens życia. Drugi to Tarrou- poszukujący realizacji swych przekonań o podziale ludzkości na „katów” i „ofiary”, może filozof, który po wielu innych formach angażowania się (także rewolucyjnego) w losy świata będzie chciał ostatecznie „stanąć po stronie ofiar, aby umniejszyć spustoszenia”. Trzeci, dziennikarz Rambert, zwleka najdłużej z przyłączeniem się do owych formacji, ponieważ przyjechał do miasta na krótko, w Paryżu zostawił narzeczoną i za wszelką cenę pragnie do niej wrócić. Później uznaje, że wstydem jest dążyć do szczęścia, kiedy „człowiek jest sam tylko szczęśliwy”. W cieniu tych trzech indywidualności pracuje skromny urzędnik Grand; ważna rola przypada też ojcu Paneloux, miejscowemu kaznodziei i sędziemu ludzkich sumień. Inaczej zaś obserwuje przebieg epidemii
37