z Kempen De imiłatione Christi to relacja z wyobrażonego spotkania z Chrystusem, na które składało się widzenie go i słuchanie; przede wszystkim była to jednak relacja z długiej osobistej rozmowy między „duszą wierzącą” a Chrystusem.
W zaawansowanych formach, wykraczających poza schemat powtarzalnych modlitw, medytacja była czymś mniej niż poznanie rozumowe, a czymś więcej niż zwykła kontemplacja. Osiąganie pewnej wiedzy było oczywiście warunkiem wszelkiej medytacji. Umysł medytujący musiał się skupić na pewnej treści i utrzymać ją w centrum uwagi, ale przede wszystkim osiągnięta wiedza powinna stać się częścią wewnętrznego świata osoby medytującej. W medytacji religijnej na wiedzę składały się fakty z historii zbawienia. Wierzący musiał je sobie wpoić, aby móc poruszać się w rzeczywistości, w której rozgrywały się kolejne akty historii zbawienia. Myślowe poruszanie się po tamtej przestrzeni, czy nawet szerzej: po tamtej rzeczywistości — to właśnie medytowanie. Wyobrażona przechadzka po miejscach świętych miała ten sam efekt, co rzeczywiste uczestniczenie w tamtych zdarzeniach. Stąd wynika zastrzeżenie wobec używania w podobnym kontekście pojęcia „pielgrzymki zastępczej”. Uważa się niekiedy pewne gatunki przedstawień graficznych i malarskich za służące odbywaniu duchowej pielgrzymki zamiast rzeczywistej8. Taka jest oczywiście geneza zjawiska-(zakonne przywiązanie do miejsca, czy wręcz klauzura)9, ale pojęcie odwraca uwagę od istoty rzeczy, redukuje istotę myślowych odwiedzin do jakiejś turystyki dla ubogich. Jeśli kto zlecił skrybie przepisanie rachunku sumienia, nie znaczy, że go sam przeprowadził. Więc pielgrzymkę duchową wspomaganą tekstem narracyjnym, grafiką czy obrazem — trzeba było jeszcze i tak przeprowadzić: przejść narysowane tam ścieżki, przenieść się do tamtego czasu i rzeczywistości. To tę czynność nazywamy medytacją: to wędrówka wyobraźni po świecie rzeczywistym, oddalonym w czasie lub przestrzeni.
Trzeba pamiętać, jaki był cel właściwej pielgrzymki — było nim przekonanie się o historycznej prawdzie tamtych zdarzeń za pośrednictwem prawdy miejsc. Miało umożliwić włączenie doświadczenia tamtej rzeczywistości do swoich wspomnień i zamianę ich w najbardziej osobiste przeżycie. Tylko osobiste przeżycia można umieścić w wewnętrznym czasie wierzącego. Ten „wewnętrzny czas” organizuje naszą osobową pamięć, dzięki czemu
* Ostatnio dyskutuje ten temat Kamil Kopania, Słowo — obraz — teatr. Uwagi na temat „Rozmyślań dominikańskich ", „Biuletyn Historii Sztuki” R. 66: 2004, z. 1-2, s. 7-48, tu s. 39, z międzynarodową literaturąprzedmiotu; rozwija tę myśl jego referat na II Kongresie Mediewistów Polskich, Lublin 2005.
q Por. m.in. Jean Leclercą, Monachisme et peregrination (L, lXe au XI! e s i ecie, „Studia Monastica”R. 3: 1961, s. 33-52.
zachowujemy jako osoby swoją tożsamość od początku do końca życia, mimo że się mnożą i różnicują doświadczenia, okoliczności, zainteresowania, poglądy. Tę cechę psychologii człowieka (a do pewnego stopnia i zwierząt, które pamiętają swoje doświadczenia) opisuje również termin anamneza'0.
Kiedy zaś padają słowa: pamięć i czas, dochodzimy do drugiej funkcji tradycyjnych przedstawień religijnych.
Praktyka r e k o 1 e k c j i służy publicznemu przypominaniu, powtarzaniu istotnych treści wiary, zwykle w kontekście pokutnym. Nie ma tu nauczania nowego materiału, a tylko sprawdzanie jego utrwalenia w pamięci — czy jest pamiętany, czy nic istotnego nie zostało zapomniane. Odświeżenie nabytej trwałe kompetencji moralnej służy nawróceniu się na drogę sprawiedliwego. Jest to zarazem zbieranie sił duchowych, które było celem jezuickiego zwyczaju okresowego wycofywania się z życia, na wzór Jezusowego „odejścia na puszczę” na 40 dni. Wcześniej stosowali je i zalecali mistyczni pisarze jak Teresa z Avila.
W zwyczajach rekolekcyjnych nie wymaga się powszechnej dogłębnej pokuty; uczestnictwem w tych praktykach wierzący jedynie pokazują, że traktują wiarę poważnie i potwierdzają niezmienną wolę dostosowania się do jej wymagań. To łatwo okazać demonstrując pobożne zachowanie. Rekolekcje w żadnej postaci nie muszą obejmować swoim zakresem całej materii wiary, którą pomagają odświeżyć. Wystarczają wybrane rozdziały czy sceny historii zbawienia. Ponieważ historia jest znana, idei nie trzeba uzasadniać, i w rezultacie nie ma potrzeby, aby przedstawienie towarzyszące rekolekcjom było kompletne i w szczegółach akuratne.
Przesunięcie funkcjonalno-kognitywne (od nauczania i wpajania do rekolekcji i medytacji) wyjaśnia swobodniejsze potraktowanie materiału tematycznego. Ta swoboda nie wynika z tego, że sprawy religijne stały się mniej ważne wskutek zeświecczenia, ale dlatego że ich status się zmienił — zaczęły być potrzebne do czego innego, i w inny sposób.
Tym przesunięciem funkcjonalnym rządzi w jakimś stopniu mechanizm działania języka. Trwałość systemu semantycznego wymaga nieustannego potwierdzania znaczeń leksykalnych, reguł syntaktycznych, sprawdzania trafności skojarzeń, skuteczności chwytów pragmatycznych, a nawet kontrolowania wymowy reakcji emocjonalnych i stopnia znajomości standardów moralnych i estetycznych, odzwierciedlanych w warstwach stylistycznych (wulgaryzmy, archaizmy). W semantyce strukturalnej nazywało się to fatyczną
10 Więcej o tym w moim artykule Trwanie „onego" czasu. Anamneza w średniowiecznych przedstawieniach dramatycznych, [w:] Mediewistyka literacka >v Polsce, red. T. Michałowska, Warszawa 2003, s. 158-180.
95