z tego klanu. Ich imiona wypisuje się na tabliczkach ołowianych i wrzuca do dzbana z wodą. Tabliczka z imieniem nowej inkar-nacji duszy Czang Tao-linga unosi się ponad wszystkimi innymi” 10.
Otóż religia taoistyczna skończyła się w sposób bardzo zwykły. Po przejściu do wieczności mistrza niebiańskiego z rodu Czang Tao-lingów w 1925 r. nowej inkamacji po prostu już nie wybrano. Bez zwierzchnika duchowego i promotora nowych zastępów dyplomowanych czarowników i egzorcystów kościół taoistyczny rozpadł się jak domek z kart. Więzy organizacyjne prysły, a pojedynczy kapłani mogą jeszcze kontynuować swe praktyki prywatne pod czujnym zresztą i krytycznym okiem obecnej władzy komunistycznej, która widzi w nich wydrwigroszów i oszustów żerujących na naiwności i uczuciach ludu.
Gwałtowny koniec spotkał u progu XVI stulecia religię aztecką, a w naszej już dobie — religię konfucjańską i taoistyczną. W tym przypadku żaden rozpaczliwy opór i podziemie nie miały szans powodzenia. A to chociażby z tego względu, że w~ Ameryce Środkowej zbyt duża była różnica cywilizacyjna między społecznością narzucającą religię a społecznością, która ją traciła. Zaś w Chinach zbyt cienka była nić forma 1-n a, na której zawisł korpus organizacyjny wiary: w konfucjanizmie była to osoba ce-
10 H. von Glasenapp, cyt. wyd., s. 117.
3.40 sarskiego Syna Niebios, a w tao izmie - Mistrza Niebiańskiego, którego kreowała mata płytka zanurzona w naczyniu z wodą.
■ #
Autor zdaje sobie w pełni sprawę, że pozostawia Czytelnika w stanie pewnego niedosytu. Studiujący przyzwyczajeni są do opracowań syntetycznych i wyczerpujących. Miłośnicy popularyzacji wiedzy nie lubią zbyt wielu terminów naukowych, zwłaszcza nowych i jeszcze nie wprowadzonych w obieg wśród szerszej publiczności. Z koku zainteresowani sprawami religijnymi zwykli łączyć religie ze światopoglądami, a znacznie mniej z dolą i niedolą społeczności wierzących. Wreszcie polujący na ciekawostki pragną rzeczy frapujących dosłownie na każdej stronie książki.
Żaden z tego rodzaju odbiorców nic znalazł w niniejszej książce dokładnie tego, czego szukał. To rzeczywiście tylko szkic e, przyczynki do nowej odrośli religioznawstwa, jaką jest tanatologia religii. Za wcześnie tu jeszcze na pękate podręczniki akademickie, a nawet na najzwięźlejsze, lecz wypchane materiałami informacyjnymi kompendia. W intencji piszącego leżało, by dać parę prób rozwiązania problematyki śmierci religii na przykładzie wybranych cywilizacji, przy czym wybór musiał mieć z konieczności charakter arbitralny, chociaż nie całkiem dowolny.