na przeciwstawieniu tych czasów trwania; jednego, którym żyje dusza, i drugiego, który się od niego różni, w którym ciało ukazuje owo wewnętrzne życie. W czasie żyjemy więc inaczej niż w przestrzeni i to przeciwieństwo z konieczności osłabia wszystkie objawy naszej pełnej egzystencji; pod tym względem bylibyśmy być może dotychczas żywymi zagadkami, gdybyśmy nie mieli muzyki. Ona jest czynnikiem nadrzędnym, korygującym i porządkującym, który wynika bezpośrednio z naszego życia uczuciowego i stara się je wyrażać, podlegając kontroli tylko ze strony uczuć.
Muzyka odpowiada czasowi trwania naszego życia wewnętrznego, dzieli więc wraz z nim niezgodność z czasem trwania naszych codziennych gestów, a jeśli nazwałem ją korygującą i porządkującą, uczyniłem to niejako na zapas, ponieważ teraz dopiero dotykamy problemu żywego trwania.
Musimy od razu oświadczyć, że pod karą sprzeniewierzenia się sobie samej muzyka winna zachować proporcje, które są charakterystyczną formą jej istnienia. W tym miejscu weryzm w sztuce dramatycznej, podobnie jak w pantomimie, jest wulgarnym zaprzeczeniem życia muzyki.
Ciało zmieniając proporcje i czas trwania ruchów nie niweczy swojego istnienia. Na przykład gimnastyka chcąc wzmocnić nasz organizm każe mu wykonywać ruchy o proporcjach nie spotykanych w życiu codziennym; życie ciała nie ulega jednak przez to zniweczeniu. W prostym ćwiczeniu technicznym wyrażamy owo życie w sposób szczególny, ot i wszystko. Natomiast ćwiczenie techniczne w muzyce nie jest już muzyką i te proporcje nas nie dotyczą. Różnica może zdawać się subtelna; jest jednak wyraźna, ponieważ mówimy tutaj o życiu.
Nasze dało nadaje ruchowi potęgę, obojętne jakiemu ruchowi, ruch zaś jest oznaką żyda. Natomiast muzyka rządzi konkretnym czasem trwania. Muzyka jest wyrazem duszy. Znak równośd pomiędzy normalną akcją dała a efektywnym istnieniem muzyki nie istnieje. Gdyby istniał, problem byłby z góry przesądzony; połączenie dokonywałoby się automatycznie. Tak jednak nie jest; rozwiązania należy jeszcze szukać.
Wedle tego, co powiedziano poprzednio, ruchy ciała cieszą się największa niezależnością; muszą zatem zręcznie i spokojnie
poddawać się miarom muzycznym Już nie tak niezależnym jak one. Rzecz dziwna, można z tego wnioskować, że ciało chcąc być wyrazem życia wewnętrznego, pragnąc je wyrażać miast dawać jedynie lakoniczne znaki, musi wyraźnie modyfikować swoje życie normalne. Czy jednak poddając się w ten sposób ciało nie zagubi całej wartości tego życia, swojego życia normalnego? Czy tak głęboka modyfikacja jest w ogóle pożądana, a rezultat będzie proporcjonalny do wielkości ofiary?
Odpowiedź na te pytania tkwi w samym założeniu sztuki. Taine orzeka o tym autorytatywnie i w sposób niewątpliwie ostateczny, pisząc co następuje: „Celem dzieła sztuki jest ujawnianie zasadniczego i uderzającego charakteru, a więc jakiejś ważnej idei w sposób bardziej jasny i pełny niż to czynią przedmioty realne. Osiąga ono ten cel używając zespołu powiązanych ze sobą elementów, których wzajemne stosunki systematycznie modyfikuje5”. Właściwością sztuki jest zatem modyfikacja naturalnych wartości. Malarz, który naśladuje naturę, przenosi ją jedynie za pomocą farb na równą płaszczyznę. Rzeźbiarz, jeśli tylko kopiuje model, ogranicza się, podobnie jak malarz do unieruchomienia modela bez żadnej ważnej przyczyny; podobnie jak malarz i on także tylko przenosi naturę, zubożając ją w ten sposób. Architekt jest na pozór lepiej obdarzony przez los; nie może niczego naśladować; jego dzieło samo przez się jest modyfikacją naturalnych form; ale jeśli straci z oczu proporcje dała człowieczego i rozmaite przejawy życia, jego modyfikacje stają się dowolne i zupełnie bezprzedmiotowe. Sztuki czasu dzielą los architektury; one właśnie zbliżają się do niej najbardziej, dzięki bliskiemu pokrewieństwu z żywą istotą. Można by wymienić prawie jednym tchem poezję, muzykę i architekturę. Poeta kształtuje formę i czas trwania naszych codziennych myśli; muzyk, już to skonstatowaliśmy, kształtuje czas trwania naszego normalnego życia. W tym znaczeniu muzyka byłaby szczytem dowolności, gdyby nasze życie uczuciowe nie kierowało nią, nieustannie ją poprawiając.
Jeżeli ciało człowiecze dobrowolnie akceptuje zmiany narzucane mu przez muzykę, urasta, jeśli idzie o sztukę, do rangi środka wyrazu; porzuca przypadkowy i dowolny żywot, aby na usługach muzyki wyrażać jakąś zasadniczą cechę, jakąś ważną
99