1
Floss znów westchnęła. Posłała Toniowi spojrzenie, które mówiło o tej więzi, która ich łączyła. Zobaczył to i uśmiechnął się delikatnie. Floss wyprostowała się i posłała mu lekko zmieszany uśmiech.
Kiedy znów się odezwała, brzmiała bardziej jak ona.
- Żałuję tylko, że nie wiem, kto mu pomógł. To zbyt wiele zbiegów okoliczności; przybywamy tu, a za nami Major, Ferona zaś nigdzie nie ma. Major mieszka u Re-ginalda. Reginald i Feron zawsze się kumplowali. - Zawahała się. - To wszystko jest tak nietypowe, że trudno zwalić to na przypadek. Fred, lepiej wyczuwasz Ferona ode mnie?
Fred wzruszył ramionami.
- Od szóstego roku życia nie jestem w stanie nic o nim powiedzieć.
- To i tak wszystko nasze zgadywanki. - Tonio machnął ręką. - Na razie musimy się tylko zastanowić nad Majorem.
Potwierdzenie to ciekawa sprawa. Teraz, kiedy wszyscy wiedzieliśmy na pewno, że Major znów pojawił się w naszym życiu, czuliśmy jakiś rodzaj ulgi. Zupełnie jakbyśmy czekali na coś, ale do tej pory nie wiedzieli, co ma nadejść.
- Może - zastanawiał się głośno Max - to kwestia mierzenia się ze znajomym niebezpieczeństwem.
Floss prychnęła cicho.
- Wiem, wiem - odpowiedział Max. - Ale od kiedy tu przybyliśmy, wszystko przewróciło się do góry nogami.
Spojrzał na Floss i dodał:
- No, dla większości z nas. W jakiś dziwny sposób zaistniała sytuacja stawia nas na znajomym gruncie.
- Jasne - odezwał się Nicholas. - Nie jest to dobry grunt, ale przynajmniej pewny.
Łucja zastanowiła się chwilę. Pokręciła głową.
- Zbyt kamienisty, by był pewny. Major. Reginald. Może i twój brat, Floss. Czasami nawet magia jest trudna. - Wyglądała, jakby się miała rozpłakać. - To za dużo. Za dużo spraw, z którymi trzeba się mierzyć.
Przypomniałam sobie, jak pracowała z chórkiem i jak się cieszyła. Max śpiewał. Tonio był zrelaksowany i pracował. Wszyscy się przystosowywaliśmy. I uświadomiłam sobie, że wcale nie chcę być na znajomym gruncie, jeśli to oznacza rezygnację z radości i wolności, i tego lekkiego uścisku w żołądku, gdy rzucasz się w nieznane wody. Obecność Majora mnie wkurzała.
- On nie ma prawa niszczyć nam życia. Ani nim kierować. Wciąż jeszcze jest szansa, że się przekręci -stwierdziłam.
- Właśnie! - El Jeffery machnął łapą w powietrzu, na co Floss zachichotała.
- A nawet jeśli nie... to do cholery - dodałam. - Nie dopuściliśmy do tego, by Reginald zniszczył wszystko, gdy się tutaj pojawiliśmy, a on wciąż kręcił się gdzieś tam w tle. Robiliśmy po prostu swoje.
- Nawet wcześniej, kiedy robiliśmy Piękną i Drania, nie daliśmy się powstrzymać Majorowi - zauważył Nicholas. - A przynajmniej nie daliśmy się do czasu, aż okazało się, że jest niebezpieczny, a wtedy się po prostu dostosowaliśmy.
- Właśnie. Doświadczenia z przeszłości wpływają na barwy teraźniejszości. Ale kolory nie są idealne. Mogą ciemnieć albo wyblaknąć - odezwał się Max.
- Albo spłynąć, jak kreda na deszczu - uśmiechnęła się szeroko Łucja, która teraz bardziej już przypominała siebie.
189