Floss wstała energicznie, szurając krzesłem po podłodze.
- Persja ma rację. Nie ma sensu zrywać się do boju, jeśli nawet nie wiemy, czy jest z kim wałczyć. Mam robotę.
- Można się przygotować - mówił Tonio, idąc za nią - jak się wie przeciw czemu. Muszę zająć się sztuką.
Max uśmiechnął się i podążył za Toniem. Nicholas zaś się roześmiał.
- Zobacz, co wywołałaś, Persja, rewolucję kukiełkową.
- To nie ja - zaprotestowałam. - Zaczęła się w chwili, kiedy wymyśliliśmy porządną historię z Panem Foksem. W końcu to jest właśnie ten kij w mrowisko. Bardzo rewolucyjny.
Łucja poderwała głowę.
- W końcu jesteśmy Banitami, prawda? - A potem, jakby wszystko właśnie zostało ustalone, dodała z zupełnie innej beczki: - Ach, Fred, mówiłeś chyba, że znasz się na suwaku logarytmicznym. Max strasznie się denerwuje liczeniem biletów.
- Rozumiem. Ale go nie mam. Ale chyba możemy znaleźć Elbego. Na pewno będzie miał kilka i to w różnych kolorach. - Fred rozkręcił w promieniach słońca jojo, które błysnęło jak mokre kamyki na plaży. A potem wyciągnął rękę. Łucja wzięła ją z pewnością siebie, której wcześniej nie widziałam, i razem wyszli z Dau Hermanos.
Nicholas patrzył za nimi.
- Ładnie. - A potem sięgnął po moją rękę. - No to co? Chcesz pomóc z magicznymi światełkami? Zdaje się, że właśnie straciłem pomocnika.
Wsunęłam dłoń w jego rękę. Ciepłe długie palce z malutkim odciskiem na lewym ręku, pewnie od robienia notatek całymi godzinami. Rzeczywiście ładnie.
- Pomogę. Jeśli ty pomożesz mi malować plakaty. Fred też nad nimi pracował.
Bron zachichotał.
- Fred. Jest dużo większym banitą, niż dałby po sobie poznać. Czasem myślę, że jest bardziej wywrotowy niż Floss. Tylko w inny sposób. Mniej bezpośredni. -Z ciepłym uśmiechem rzucił okiem w stronę, w którą poszła, i dodał: - Floss mówi wszystko prosto z mostu. Lubię to. - Skinął głową. - Pewnie przyda jej się pomoc przy tym niebieskim psie.
- Idź. - Rohan machnął na niego ręką. - Zawołam cię, jak zaczną się schodzić goście.
Poszliśmy z Nicholasem za Bronem. Pary, pomyślałam z uśmiechem. Bron i Floss. Fred i Łucja. Max i Tonio. Nicholas i ja. Ładnie. I olać Majora.
- To musi być ta magia rezydualna, o której mówiła Floss. Mówiła, że może doenergetyzować. Wydaje się, że teraz jest wszystko dobrze - stwierdziłam.
Nicholas ścisnął mi dłoń i pocałował w czubek lewego ucha. Wtuliłam się w niego i wsunęłam mu rękę do tylnej kieszeni spodni. Jego mięśnie poruszały się, gdy szedł, zupełnie jak słowa łączące się w wiersz. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Podoba mi się. Powinnaś częściej kłaść mi rękę na pupie.
Roześmiałam się, a on tylko szedł dalej i mówił:
- Zgadzam się z tobą. Wydaje się, że wszystko jest okej. Wiem, że jest tu Major, ale co mamy z tym zrobić? Nawet z Reginaldem u boku nie będzie miał tu takiej władzy jak w domu. W końcu jesteśmy w Krainie Magii.
191